Pierwsza, powakacyjna sesja Parlamentu Europejskiego w Strasburgu stała pod znakiem „Orędzia o stanie Unii” niemieckiej szefowej Komisji Europejskiej, a także emocjonalnej debaty o ukraińskim zbożu - czyli karcie, którą grają Rosjanie. Ursula von der Leyen nie zaskoczyła. Spodziewałem się propagandy sukcesu – i była. Spodziewałem się ucieczki od problemów trapiących Europejczyków – i też była. Charakterystyczne jest to, co mówiła o polityce imigracyjnej. „Pracujemy nad tą kwestią” – usłyszeliśmy.
W tym samym dniu na Lampedusę przybyła rekordowa liczba przeszło stu łodzi i 4 tysięcy nielegalnych imigrantów. Słowem: wirtual w wykonaniu przewodniczącej KE – sobie, a real w postaci coraz większej fali imigrantów na Stary Kontynent – sobie. Von der Leyen nie zaatakowała Polski w kontekście praworządności, co pośrednio wypomniał jej szef frakcji liberałów w PE, bliski współpracownik Macrona Stephane Sejourne.
Skąd ta nagła łaskawość byłej minister obrony (a wcześniej pracy) w rządzie Merkel? To proste. Niemka szykuje się do walki o kolejną kadencję na stanowisku przewodniczącej Komisji Europejskiej, a reguły są jasne: wybory na kluczowe funkcje w UE (szef Komisji czy Rady Europejskiej) muszą być oparte na zasadzie konsensusu czyli kandydat musi uzyskać akceptację wszystkich krajów członkowskich. Zatem szefowa na europejskich włościach musi mieć poparcie Polski, aby uzyskać reelekcję. „Jak trwoga to do Polski” – trawestując stare, skądinąd polskie, powiedzenie.
Przemówienie Niemki miało miejsce na zasadzie: „Dla każdego coś miłego”. Ale miało też czasami swoje drugie dno. Gdy oklaskiwana przez dużą część europosłów, zapowiedziała wytoczenie postępowania Chinom w kontekście przemysłu ich samochodów elektrycznych, które zalały europejskie rynki, nie powiedziała jednego. Oto bowiem potencjalnym beneficjentem wojny na linii Bruksela-Pekin będzie… niemiecki przemysł samochodów elektrycznych. A mnie się wtedy przypomniało inne stare powiedzenie: „Jak nie wiadomo o co chodzi – to chodzi o pieniądze”.
Poza tym, von der Leyen, zaprezentowała bardzo biurokratyczne podejście do rozwiązania problemów. Jeśli małe i średnie przedsiębiorstwa mają w wyniku pandemii i wojny Rosji z Ukrainą problemy, to należy pokazać, że się te problemy dostrzega, powołując kolejną biurokratyczną strukturę: „Rzecznika do spraw MSP”.
Nie byłem zawiedziony wystąpieniem Ursuli von der Leyen, bo niczego dobrego od niej nie oczekiwałem. Przewidywałem, że będzie salwowała się ucieczką od realnych problemów, a tego, czego nie da się przemilczeć, jak fatalna sytuacja związana z napływem imigrantów na Stary Kontynent, będzie kwitowała gadką-szmatką, że Komisja Europejska „zajmuje się tym”. I tak właśnie było.