W 2024 roku Służba Kontrwywiadu Wojskowego i premier Donald Tusk poinformowali o cofnięciu poświadczeń bezpieczeństwa prof. Sławomirowi Cenckiewiczowi. Historyk zaskarżył tę decyzję, a sprawa znalazła swój finał w Wojewódzkim Sądzie Administracyjnym w Warszawie. Ten, 17 czerwca 2025 roku, uznał, że "w sprawie doszło do naruszenia przepisów prawa materialnego", i nie było żadnych podstaw, by uznać, że prof. Cenckiewicz nie daje rękojmi zachowania tajemnicy.
Kancelaria Premiera złożyła kasację od tego orzeczenia do Naczelnego Sądu Administracyjnego. I mimo obowiązującej decyzji WSA przekonuje, że prof. Cenckiewicz nie ma dostępu do dokumentów niejawnych. Z dzisiejszej wypowiedzi ministra obrony narodowej Tomasza Siemoniaka wynika, iż atak na obecnego szefa Biura Bezpieczeństwa Narodowego będzie kontynuowany. Jak przekazał, Agencja Bezpieczeństwa Wewnętrznego ma wyjaśniać okoliczności udziału szefa BBN w zastrzeżonym spotkaniu Rady Bezpieczeństwa Narodowego.
"Zapłacą za to"
Do sprawy odniósł się w piątek Sejmie premier Donald Tusk. - To nie jest żadna polityka. Prezydent nie ma tu nic do powiedzenia, ja też nie mam tu nic do powiedzenia. [...] To nie jest tak, że każdy ma dostęp do materiałów niejawnych, chyba że mu się je zabierze. Pan Cenckiewicz nie ma tego uprawnienia - przekonywał.
Jak stwierdził szef rządu, "kiedy zaczęła się rada bezpieczeństwa gabinetowego (szefowi rządu chodziło Radę Bezpieczeństwa Narodowego - przyp. red.), to pan minister (Tomasz- przyp. red.) Siemoniak bardzo precyzyjnie i klarownie wyjaśnił panu prezydentowi i zebranym, że uczestnictwo osób, które nie mają dostępu w posiedzeniu niejawnym jest niezgodne z prawem".
- Także wszystkie osoby, które do tego dopuściły - będą odpowiadały. I dlatego ABW prowadzi postępowanie - powiedział Tusk.
"Nie ma dla nas żadnego znaczenia, jak wysokie funkcje pełnią osoby, które łamią prawo, wtedy, kiedy je łamią w tak ewidentny sposób"
– oświadczył szef rządu i dodał, że osobiście do prof. Cenckiewicza "nic nie ma".
Tusk kontynuował: "nie rozumiem, po co się upierają w tak oczywistej sprawie". - Szczególnie w takim miejscu jak Pałac Prezydencki nie można tak jawnie naruszać prawa i lekceważyć... jak obywatele mają mieć później zaufanie do kogoś, kto powinien trzymać pieczę nad tajemnicą państwową? Tak nie można - stwierdził.
"Niepotrzebnie to zrobili, ale zapłacą za to, będą konsekwencje - oczywiście"
– zagroził.
"Oczywista sprawa"
Zdaniem prawników, sprawa faktycznie jest oczywista. Ale wyciągają oni inne niż premier wnioski z zaistniałej sytuacji. W czwartek na antenie Telewizji Republika mec. Bartosz Lewandowski wyjaśnił, że rząd nie jest w stanie przyjąć do wiadomości zmian prawnych, do których doszło 10 lat temu. - Dotychczas było tak, że sąd mógł wstrzymać wykonalność takiej decyzji, stwierdzić, że ta decyzja nie wywołuje skutków po wydaniu takiego wyroku, ale w 2015 roku doszło do zmiany przepisów i od tego momentu z mocy prawa ta decyzja - jeżeli sąd uwzględnił taką skargę - nie wywołuje swoich skutków - oznajmił i dodał, że obecnie jesteśmy "w sytuacji, jak przed wydaniem decyzji" SKW o cofnięciu poświadczeń bezpieczeństwa szefowi BBN.
Podobnie o sporze wypowiedział się prok. Robert Hernand, Zastępca Prokuratora Generalnego. Zaznaczył, że "jest uchylona konkretna decyzja o cofnięciu" i "wiążąca, w obrocie prawnym jest ta decyzja, która daje to poświadczenie bezpieczeństwa".