Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Trzaskowski zgruzowany na własne życzenie – oraz dzięki Republice

Byliśmy wszyscy świadkami „auto-zgruzowania”, jakiego dokonał w piątek wieczorem Rafał Trzaskowski i jego sztab. Spektakularna porażka „tęczowego Rafała”, niczym dobry dramat, miała kilka punktów zwrotnych – całość zaś ułożyła się nie tak, jak sobie zaplanowali sztabowcy wiceszefa Platformy Obywatelskiej. Pułapka, jaką miała być „debata” w Końskich, stała się dołkiem, w który to, jak w przysłowiu, sam wpadł kandydat partii Donalda Tuska.

Najważniejszym czynnikiem, który rozbił plany Trzaskowskiego była debata, którą na rynku w Końskich przygotowała Telewizja Republika. Kiedy na jaw wychodziły niewygodne dla Trzaskowskiego i dla TVP fakty („debata telewizji publicznej” okazała się de facto eventem organizowanym przez sztab Trzaskowskiego), Republika pokazała jak powinna być realizowana misja mediów w okresie kampanii wyborczej. Zaproszono wszystkich kandydatów. Udział w niej wzięli nie tylko ci „prawicowi”, ale też marszałek Szymon Hołownia i Joanna Senyszyn. A to, że potem razem przeszli do hali wynajętej przez Trzaskowskiego i że wszyscy wzięli udział, w czymś co miało być medialną ustawką obliczoną na osłabianie Karola Nawrockiego, spowodowało, że owa ustawka stała się bronią wymierzoną w organizatora. 

Reklama

Obserwuj nas w Google News. Kliknij w link i zaznacz gwiazdkę

Przejechali się po Rafale Trzaskowskim inni uczestnicy „debaty TVP” jak po łysej kobyle. Gruzował go kolejnymi, celnymi pytaniami i wypowiedziami Karol Nawrocki, ale też gruzował Krzysztof Stanowski. Obecność Stanowskiego na obu debatach okazała się ważna – bo oto pojawił się głos stojącego niejako z boku dziennikarza, który niczym Stańczyk wbijał szpile właśnie tam, gdzie powinny być wbite: począwszy od skandalicznej formuły samej „debaty” Trzaskowskiego (zaprzęgnięcie mediów publicznych do realizacji kampanijnego wieczoru jednego kandydata, przy braku oznaczenia na ekranie, że tak właśnie się dzieje, skłania ku postawieniu zasadnych pytań o legalność takiej akcji), aż po pytania dotyczące choćby zaskakującej wolty, jaką wykonało środowisko Donalda Tuska (i sam Rafał Trzaskowski), jeśli chodzi o imigrantów. Trzeba być idiotą, lub ślepcem, żeby nie widzieć i nie rozumieć, że w tej sprawie Donald Tusk i cała jego formacja polityczna prowadzą cyniczną grę, w której swoje „poglądy” zmienili od pstryknięcia palcami w chwili, w której przejęli władzę.

Jednak nie tylko Nawrocki i Stanowski wyprowadzali ciosy, po których Trzaskowski się chwiał, bełkotał, chwilami prawie bredził. 

Najpierw nie potrafił zareagować, gdy Karol Nawrocki postawił mu przed nosem flagę LGBT, a potem został dosłownie znokautowany przez Magdalenę Biejat, która tę flagę od niego wzięła i postawiła u siebie, mówiąc, że się jej nie wstydzi. To tak, jakby na „podwórku” dziewczyna podeszła do chłopaka, co się boi konfrontacji z innymi chłopakami, stoi wystraszony w garniturku, i mu powiedziała – „Ale cienias z ciebie. Boisz się? A ja się nie boję!”. Najgorsze, co może spotkać faceta – ośmieszenie przez odważniejszą babkę. W dodatku wyszło na jaw, że „tęczowy Rafał” pokazuje, że jest blisko środowiska gejów, gdy jest mu to wygodne (parady „równości”), a gdy mu nie po drodze, bo walczy o elektorat centrowy, to tę kwestię próbuje schować i się jej wstydzi. 

I tak, Rafał Trzaskowski okazał się po wszystkim Dudusiem z filmu „Podróż za jeden uśmiech” – chłopcem w garniturku, z krawacikiem, z wyuczonym angielskim i francuskim, ale zagubionym i wystraszonym, gdy go ciocia zostawi i sam musi sobie poradzić na dworcu. Jest na pewno największym przegranym obu debat – na pierwszej się Duduś nie stawił. Na drugiej deklamował dudusiowe frazesy i został „zgruzowany” przez resztę. 

Kto jest zwycięzcą? Znakomicie wypadł Karol Nawrocki – pewny siebie, dobrze radzący sobie „w ogniu walki”, i mówiący rzeczy ważne w sposób prosty, komunikatywny i – co ważne – mający charyzmę, dający poczuć, że może być twardym graczem, mężem stanu, prawdziwym prezydentem. Ugrał też sporo, w moim odczuciu, Hołownia, który czując, że jest od czasu przejęcia władzy przez Tuska spychany i prowadzony ku politycznej zagładzie, nagle „wrócił do gry”, rozbijając niejako układ, jaki panował przed piątkowym wieczorem.

A z punktu widzenia medialnego zwycięzcą jest Telewizja Republika. Gdyby nie Republika nie oglądalibyśmy tego wszystkiego, co się wczoraj działo. Był to sukces nie tylko z powodu choćby wyników oglądalności czy kwestii wizerunkowych stacji, ale też znakomity ruch z punktu widzenia walki o prawdę i prawdziwe wartości demokratyczne w polskim życiu publicznym. Stacja Tomasza Sakiewicza pokazała, jaką siłę mogą mieć media i w jaki sposób mogą wpływać na rzeczywistość polityczną stwarzając pole do debaty i sprzeciwiając się autorytarnym praktykom antydemokratycznych rządów. 
 

Reklama