"Komu jeszcze nie chcą robić przykrości ci, którzy wykreślają z podstawy programowej np. Katyń, Maksymiliana Kolbego, Powstanie Wielkopolskie czy nawet Grunwald? Dla kogo ma być polska szkoła?" - pyta w mediach społecznościowych była premier, Beata Szydło. Polityk odniosła się w ten sposób do pomysłów Barbary Nowackiej (szefowej MEN) w związku z zapowiadaną reformą szkolnictwa.
Przypomnijmy - kilka dni temu ukazały się doniesienia, co ma znaleźć się w nowej podstawie programowej. Otóż, wywołującym największe emocje punktem jest... zmiana podejścia do kwestii zbrodni wołyńskiej. Konkretnie - wykreślony miałby zostać fragment mówiący wprost, że działania ukraińskich nacjonalistów były ludobójstwem.
W rozdziale „Polska pod okupacją niemiecką i sowiecką” uczeń wciąż miałby wyjaśniać „przyczyny konfliktu polsko-ukraińskiego na Wołyniu i w Małopolsce Wschodniej” – ale (w porównaniu z podstawą programową z 2022 r.) zniknęłoby doprecyzowanie: „w tym ludobójstwa ludności polskiej”
— pisał wówczas portal onet.pl.
Niemal od razu odniosła się do tych doniesień główna zainteresowana - Nowacka, czyli "ministra" edukacji w rządzie Tuska.
"Istotą prekonsultacji jest to, że eksperci coś proponują, a każdy może ocenić propozycje i wyrazić swoją merytoryczną opinię. Do czego zachęcam. Ja zaś nie podpiszę dokumentu, w którym rzeź wołyńska nie będzie nazywana po imieniu – ludobójstwem"
— próbowała ratować sytuację Nowacka.
Istotą prekonsultacji jest to, że eksperci coś proponują, a każdy może ocenić propozycje i wyrazić swoją merytoryczną opinię. Do czego zachęcam.
— Barbara Nowacka (@barbaraanowacka) February 14, 2024
Ja zaś nie podpiszę dokumentu, w którym rzeź wołyńska nie będzie nazywana po imieniu - ludobójstwem.
Na tym jednak temat się nie kończy... "Wirtualna Polska" przeprowadziła wywiad z Aleksandrem Pawlickim, wykładowcą podyplomowej Szkoły Edukacji Polsko-Amerykańskiej Fundacji Wolności i Uniwersytetu Warszawskiego. A jak przypominamy - to właśnie on był jednym z piątki "ekspertów" proponujących zmiany w podstawie programowej z historii.
Kiedy zapytano go o rzeź wołyńska, w odpowiedzi wskazywał m.in. na... doświadczenie nauczyciela, który w swojej klasie uczy dzieci z Ukrainy.
"Musimy brać pod uwagę, że w wielu szkołach nauczyciele uczą dziś w klasach mieszanych, polsko-ukraińskich. Obok siebie w ławkach siedzą dwie pamięci historyczne z rozmaitymi pradziadkami. Skądinąd te pamięci obejmują nie tylko lata 40., ale i II Rzeczpospolitą. I te pamięci bywają sprzeczne. (…) Ale moja perspektywa to perspektywa kogoś, kto jest z dziećmi w klasie i musi zadać sobie pytanie: co zyskam, kiedy każde ukraińskie dziecko w Polsce zapamięta, że jego pradziadkowie są być może współwinni rzezi na Wołyniu? To jest pytanie pedagogiczne, bo w jednej klasie może być i Tomek i Dmytro. I to nie jest łatwe, jeśli na dzień dobry nauczyciel ma podyktować temat: „ludobójcza rzeź na Wołyniu”. To nie jest dobry pomysł na zbudowanie wspólnoty w klasie"
— stwierdził „ekspert” resortu Nowackiej.
Biorąc pod uwagę zarówno pomysły samej Nowackiej, jak i wypowiedź Pawlickiego, do tematu odniosła się Beata Szydło, eurodeputowana Prawa i Sprawiedliwości.
"Niedawno nawet minister @barbaraanowacka nie wytrzymała i skrytykowała zmianę w podstawie programowej, zakładająca usunięcie z polskich szkół informacji o Rzezi Wołyńskiej. Tymczasem jeden z autorów zmian, niejaki Aleksander Pawlicki, bez skrępowania stwierdził w mediach, że taka zmiana ma na celu… uniknięcie robienia przykrości ukraińskim dzieciom uczącym się w polskich szkołach"
Dalej, zapytała: "komu jeszcze nie chcą robić przykrości ci, którzy wykreślają z podstawy programowej np. Katyń, Maksymiliana Kolbego, Powstanie Wielkopolskie czy nawet Grunwald? Dla kogo ma być polska szkoła?".
Niedawno nawet minister @barbaraanowacka nie wytrzymała i skrytykowała zmianę w podstawie programowej, zakładająca usunięcie z polskich szkół informacji o Rzezi Wołyńskiej. Tymczasem jeden z autorów zmian, niejaki Aleksander Pawlicki, bez skrępowania stwierdził w mediach, że taka…
— Beata Szydło (@BeataSzydlo) February 19, 2024