Pogrzeb papieża Franciszka był wydarzeniem uświadamiającym ogromną i wbrew pozorom rosnącą siłę Kościoła. Przyjazd prezydenta Donalda Trumpa, który przecież katolikiem nie jest, po raz kolejny uświadamia, że konserwatyści w USA widzą wielkie znaczenie chrześcijaństwa i samego Kościoła katolickiego. Na pogrzebie byli nie tylko konserwatywni przywódcy. Ogromna reprezentacja liderów zachodniej cywilizacji pokazuje, że nurty antychrześcijańskie przez ostatnie ćwierć wieku neomarksistowskich szaleństw nie zmieniły diametralnie społeczeństw. Jest pewna akceptacja dla bardziej liberalnego stylu życia. Pytanie, czy to nie tylko uznanie tego, co zawsze gdzieś się tliło? Natomiast w przyspieszonym tempie następuje odrzucenie agresywnego lewactwa. USA wstrzymały wszelką pomoc rządową dla tego typu ruchów, kolejne koncerny zmieniają swoją politykę wobec promowania ideologii LGBT, a nawet Zielonego Ładu. Następuje fala powrotów do aktywnego chrześcijaństwa, przy czym zainteresowaniem cieszą się zarówno nurty ultrakonserwatywne, jak i neoprotestanckie. Ludzie zaczynają w zwariowanym świecie szukać jakichś korzeni i solidnego oparcia.
Widać to też po kampanii prezydenckiej w Polsce. Rafał Trzaskowski schował flagę LGBT, tak jak kiedyś postkomuniści sztandar PZPR. Istnieją obawy, oczywiście, że po wyborach tę flagę wyciągnie na nowo. Moim zdaniem nawet jeżeli będzie próbował, to nie będzie to łatwe. Przede wszystkim maleją jego szanse na objęcie funkcji prezydenta, więc będzie musiał ponownie walczyć o swoje miejsce na scenie politycznej. A istotnej pozycji z tą flagą się w Polsce nie zajmie. Wystarczy spojrzeć na rozkład poparcia dla kandydatów. Nie więcej niż 10 proc. Polaków mówi „tak” tęczowym kandydatom.
Zwolennicy tego ruchu mogli lokować swoje nadzieje w Trzaskowskim, ale nawet razem z nim nie przekraczają 40 proc. (wszelkie sondaże dające mu znacznie powyżej 30 proc. uważam za przeszacowane). Problem w tym, że Trzaskowski w tej grupie nie chce się reklamować. Moim zdaniem nawet wielu wyborców wśród owych 30 proc. nie akceptuje najbardziej radyklanych postulatów neomarksitsowskich ruchów.
Nie chcę przesądzać, kto wygra wybory, choć szanse Nawrockiego wyraźnie rosną, ale jest iluzją, że da się Polskę pomalować na różowo. Świat się szybko zmienia i bez masowych represji i zlikwidowania demokracji Polacy odrzucą tę rewolucję równie zdecydowanie, jak odrzucili kiedyś jej czerwonych protoplastów.