Wsparcie dla mediów Strefy Wolnego Słowa jest niezmiernie ważne! Razem ratujmy niezależne media! Wspieram TERAZ »

Stany Zjednoczone Europy, czyli federalizacja na pełnym gazie. Temat sprytnie wyciszony w kampanii

Redaktor naczelny Onetu Bartosz Węglarczyk zachęcił do dyskusji nad pomysłem "Stanów Zjednoczonych Europy". Otóż, jeśli twierdzi on, że USA jest na skraju upadku, a Europa - czyli Berlin i Paryż - wypełnią lukę Waszyngtonu w obliczu dwóch potężnych wojen, to jest w "mylnym błędzie". Odpowiedź na jego pytanie, czy warto w to iść, brzmi: "nie", bez względu na to, którą opcję się popiera.

Unia Europejska
Unia Europejska
zdj. ilustracyjne

Przede wszystkim, nasze relacje są oparte o sojusz ze Stanami Zjednoczonymi - tego żadna władza nie powinna zmieniać. Koncentruje się on nie tylko na miliardowych kontraktach zbrojeniowych, ale też obecności amerykańskich żołnierzy, czy wielkich inwestycjach firm zza Oceanu w Polsce. Jak wiele to znaczy, mimo ogromnych podziałów w USA - również na tle wikłania się w międzynarodowe konflikty - świadczy wojna na Ukrainie. Gdyby nie Joe Biden i jego administracja, miliardy dolarów pompowane w obronę Kijowa, Wołodymyr Zełenski być może już by nie żył, a rosyjskie wojska stanęłyby na Bugu. I trzeba to oddać prezydentowi, politykowi Partii Demokratycznej.  

Berlin i Paryż nie zastąpią Waszyngtonu

USA przeżywają polityczny chaos, wzmocniony skalą zarzutów, ciążących na Donaldzie Trumpie i kryzysem ekonomicznym, a wcześniej zamieszkami po wyborach z 2020 r., ale to wciąż potężny gracz. Ani pogrążony w krytyce rząd w Berlinie i czujący oddech na plecach populistów z AfD, ani Emmanuel Macron, nie są w stanie wypełnić roli Waszyngtonu w perspektywie nie tylko Polski, ale również krajów aspirujących do Unii Europejskiej - czyli Ukrainy. Koniec, kropka.

Stany Zjednoczone Europy oznaczają taką zmianę traktatów, która jest dla nas niekorzystna - jeśli zniknie zasada jednomyślności, do czego dążą Niemcy i Francja, to właśnie sprzeciw Polski czy niektórych państw Grupy Wyszehradzkiej (za wyjątkiem Węgier) nie wystarczy, gdy nadejdzie zmiana stosunku wobec Moskwy i padnie pomysł odmrożenia sankcji. A to prędzej czy później się stanie. Co ciekawe, podświadomie czyhający za rogiem "reset" w stosunkach państw europejskich z Rosją dostrzega Węglarczyk. Pisze tak: "To prawda, że Ukrainie pomaga bardzo wiele krajów, ale jest oczywiste, że ewentualne załamanie się poparcia USA dla Kijowa zostałoby wykorzystane przez część krajów europejskich, by wycofać się z konfrontacji z Rosją. Wystarczy tylko popatrzeć, jak umiejętnie wiją się w sprawie antyrosyjskich sankcji mistrzowie dyplomatycznych wygibasów, czyli działacze międzynarodowych organizacji sportowych. Rządy krajów, z których pochodzą działacze marzący o bankietach w Moskwie, mogliby na nich nacisnąć, by przestali szukać sposobów na wpuszczenie Rosjan do światowego sportu".

I dlatego koncepcja osłabienia mniejszych państw wspólnoty kosztem głosu najpotężniejszych - a to one zwykły robić interesy z Kremlem - jest szkodliwy. Nie trzeba dodawać, że będziemy bezbronni, gdy mimo fatalnego eksperymentu sprzed 8 lat, UE znów spróbuje narzucić nam określone kwoty imigrantów. Bo do tego sprowadza się de facto koncepcja federalizacji Europy. Ktoś inny po prostu za nas zdecyduje, co dla nas jest najlepsze w określonym momencie. Opowieści o tym, że będziemy w pierwszym szeregu przy każdych rozmowach, dotyczących przyszłości, dzięki czemu wzrośnie nasza polityczna rola, to tylko mrzonki. Liczy się interes największych. My do nich na razie aspirujemy i dlatego nie powinniśmy się zgadzać na zmiany traktatowe w stylu porzucenia jednomyślności w Radzie UE, na które naciska kanclerz Olaf Scholz. 

Tematu euro i federalizacji w UE nie było w kampanii

Bartosz Węglarczyk sugeruje też, że nieunikniona jest debata o euro. Szkoda, że tego tematu zabrakło w kampanii wyborczej. Tak, jak i pomysłu Stanów Zjednoczonych Europy. Choć redaktor Onetu rzeczywiście był zaintrygowany tym pomysłem dwa lata temu, można odnieść wrażenie, że z rozmysłem wybrał sobie czas już po wyborach na takie rozważania. W kampanii wyborczej temat byłby po prostu niekorzystny dla opozycji. Ale na pytanie, czy warto poprzeć koncepcję federalizacji Europy, powinna odpowiedzieć wprost nowa władza. 

 



Źródło: niezalezna.pl

#Unia Europejska #USA #federalizacja #Onet #Bartosz Węglarczyk #Niemcy

Grzegorz Wszołek