Zmicier Abramuk, więzień reżimu Łukaszenki, który ponad rok siedział w kolonii karnej za udział w powyborczych protestach, został skazany w Polsce za to, że nie chciał oddać ochronie na stadionie Legii Warszawa transparentu krytykującego Łukaszenkę. Skąd wzięła się w ogóle interwencja ochrony? Jak ustaliła „Gazeta Polska”, kierownictwo klubu spotykało się przed meczem z przedstawicielami… polskiego MSZ, którym kieruje Radosław Sikorski. Potem ochrona najpierw w ogóle nie pozwoliła Białorusinom wnieść transparentów, lecz przemycili im je kibice Legii. Ale choć transparenty wywieszali jedni i drudzy, siłowo zabrano je tylko Białorusinom.
„Gazeta Polska” dotarła do informacji, które w nowym, zaskakującym świetle stawiają wydarzenia, do których doszło w czasie meczu Legia Warszawa – Dynamo Mińsk. W czasie meczu zarówno kibice z Polski, jak i Białorusini wywiesili transparenty i skandowali hasła wymierzone w reżim Łukaszenki.
Na Żylecie pojawiły się transparenty „Wolność Polakom prześladowanym przez Łukaszenkę”, „Śmierć dla Łukaszenki i jego pomagierów za niszczenie grobów polskich bohaterów” oraz „Łukaszenka ch…j”. Fani Legii wywiesili też transparent po białorusku „Dzym, trymajsja”, czyli „Dzym, trzymaj się”, skierowany do kibica przebywającego w białoruskim więzieniu. „Dziękujemy!” – krzyczeli w odpowiedzi Białorusini zgromadzeni w sektorze dla gości.
Dynamo Mińsk to ulubiony klub białoruskiego dyktatora, którego służby bardzo bały się, że mecz w Warszawie przekształci się w głośny protest przeciwko niemu. Łukaszenka z obawy, że stadion Legii pełen będzie „symboli zakazanych” i nie będzie można ich ukryć przed widzami, zakazał transmisji z meczu. Zamiast meczu kazał puścić paradokumentalny film… „Powrót do ZSRR”.
Klub z Mińska nie wystąpił też o bilety dla swoich kibiców na mecz w Warszawie. Jak ustaliśmy, nie były to jedyne sposoby, jakimi próbowano utrudnić protest. Gdy na mecz postanowili wybrać się kibice białoruscy mieszkający w Polsce i nienawidzący dyktatora, ochrona na stadionie Legii pozwoliła im wnieść zakazane przez Łukaszenkę narodowe flagi, ale nie zgodziła się na wniesienie krytykujących Łukaszenkę transparentów. Nie przewidziała, że własnymi sposobami wniosą je im kibice Legii.
Tak hasła „Stop Łukaszence”, „Żywie Biełaruś”, „Chwała poległym bohaterom Białorusi, wsparcie dla białoruskich ochotników” czy po angielsku „Stop Luka and Bloody Dictatorship” znalazły się na trybunach. Trzymała je około setka Białorusinów. Wtedy do akcji przystąpiła ochrona, wyrywając im transparenty. Oficjalnym powodem miały być przepisy UEFA, które zabraniają politycznych manifestacji na meczach. „Zostaw kibica” – takim okrzykiem wyrażali solidarność z Białorusinami kibice Legii.
Ale gdyby takie były faktycznie motywacje działania ochrony, to kierownictwo klubu wykazało się tu daleko idącą niekonsekwencją. Bo przecież transparenty kibiców Legii, dotyczące tej samej tematyki, wisiały i nikt nawet nie próbował ich zdejmować. Wyglądało więc na to, że władze klubu musiały być w tej sprawie pod silną presją. Czyją? Gdyby była to presja UEFA, to musiałaby dotyczyć wszystkich transparentów.
Jak ustaliła „Gazeta Polska”, kierownictwo Legii Warszawa w dniach poprzedzających mecz spotykało się z przedstawicielami… polskiego MSZ.
Informację tę potwierdziliśmy w dwóch niezależnych źródłach. Pierwszym byli kibice Legii, którzy nie mieli wątpliwości, że skonfiskowanie transparentów było wynikiem nacisków resortu kierowanego przez Radosława Sikorskiego.
Drugim źródłem są wysocy przedstawiciele klubu, którzy nerwowo przyjęli informację, że wiemy o tych spotkaniach. – Spotkania były, ale one dotyczyły tego, jak zachować się wobec białoruskiego reżimu. Co zrobić, gdyby na przykład wywieszono reżimową flagę Łukaszenki. My w ogóle staramy się być jak najdalej od polityki – powiedział przedstawiciel klubu, który zastrzegł, by nie cytować go pod nazwiskiem. Zapewnił też, że klubowi chodziło o przepisy UEFA, jednak nie uzasadnił, dlaczego w takim razie nie ruszano transparentów Legii. Zapytaliśmy go też, czy klub wyraził zgodę na wniesienie transparentów. – Przecież były! – powiedział nam. – Ale od kibiców Legii wiemy, że to oni wnieśli jej swoimi kanałami – dopytaliśmy. – Takich szczegółów to już nie znam – usłyszeliśmy.
Do jeszcze bardziej bulwersujących wydarzeń doszło po meczu. Jak się okazało, do polskiego sądu skierowana została sprawa Zmiciera Abramuka, więźnia politycznego reżimu Łukaszenki, któremu zarzucono „niewykonywanie poleceń ochrony”. „Abramuka zatrzymano w połowie pierwszej części gry. Pracownicy stadionu domagali się oddania transparentu, który trzymał” – zrelacjonowała „Tribuna”, czyli sportowa gazeta białoruska niszczona przez reżim Łukaszenki. „W sektorze były różne hasła, składały się z kilku transparentów, wszystkie były wymierzone przeciwko Łukaszence i jego milicji. Kiedy stewardzi podeszli do mnie, nie puszczałem transparentów. Zaczęli brutalnie je odbierać. Gdy odebrali wszystkie transparenty innym Białorusinom, podeszli do mnie i wyprowadzili mnie z sektora. Noc spędziłem w izolatce” – relacjonował białoruski opozycjonista.
Jak sarkastycznie skomentował, warunki były lepsze, niż w więzieniu białoruskim: „Rano mnie nakarmiono, a po południu rozpoczął się proces. Zapewniono mi nawet tłumacza. Podczas rozprawy tłumaczyłem, że nie rozumiałem, co mówili stewardzi. Faktycznie nie rozumiałem, choć domyślałem się, że chcą zabrać transparent. Było dla mnie niezrozumiałe, dlaczego kibice Legii mogli trzymać swoje transparenty, a nam wszystko zabrano. Sędzia wydawał się rozsądny, ale postanowił mnie ukarać: nałożył dwuletni zakaz wstępu na mecze w Polsce” – stwierdził Abramuk.
Co na to zastrzegający anonimowość wysoki przedstawiciel Legii? – Ten pan był agresywny, poza tym okazał się osobą ściganą listem gończym – wyjaśnił. Ten ostatni argument brzmi wyjątkowo słabo. Jak informował Biełsat, Zmicier Abramuk został zatrzymany w 2021 roku za udział w proteście w centrum Brześcia, w czasie którego przeciwnicy Łukaszenki zablokowali jedno ze skrzyżowań. Ostatecznie oskarżono go o udział w zamieszkach, obrazę Łukaszenki i działalność ekstremistyczną. Początkowo został skazany na 3 lata prac przymusowych. „Jednak po tym, jak usiłował uciec z miejsca, do którego go zesłano, sąd wysłał go na rok i jeden miesiąc do kolonii karnej. Jak opowiadał w prasie, w czasie odbywania kary był poddawany prześladowaniom. Na wolność wyszedł w kwietniu 2023 r. i wyjechał do Polski, gdzie dołączył do narzeczonej i córki” – czytamy relację Biełsatu.
Zasługi opozycyjne Abramuka potwierdza także Paweł Łatuszka, były ambasador Białorusi w Polsce, skazany przez reżim na 18 lat więzienia. Jak stwierdził, w czasie meczu Legii z Dynamem na Białorusi zatrzymano 50 osób. „Serdecznie dziękuję polskim kibicom #Legii za wsparcie białoruskich więźniów politycznych i za prawdziwe przedstawienie tego, kim jest dyktator #Łukaszenka. Razem z wami walczymy również o wolność dla Andrzeja #Poczobuta. Жыве Беларусь! Niech żyje Polska!” – napisał Łatuszka na portalu X.
Przypomnijmy, że wraz z objęciem przez Radosława Sikorskiego fotela szefa MSZ zaczęły się problemy Biełsatu, telewizji przekazującej prawdę bez cenzury Białorusinom. Wyrzucił on Agnieszkę Romaszewską, która szefowała kanałowi, będącemu solą w oku Łukaszenki od 17 lat. Rozpoczęły się też problemy finansowe – Biełsatowi przyznano niemal o połowę pieniędzy mniej. Kierownictwo stacji wnioskowało o 75 mln, otrzymało tylko 40, czyli o 34 mln mniej niż miało do dyspozycji w latach 2022 i 2023. „Takiej dziury nie uda się załatać” – mówiła Agnieszka Romaszewska. „Czyli w prezencie na dzień kobiet – jednak likwidacja – nie de iure, ale de facto. Nie do wiary. W związku z pytaniami: żadna instytucja, a już z pewnością ta, która bardzo wydajnie gospodaruje pieniędzmi, nie przeżyje cięcia budżetu o prawie 50 proc.” – napisała na Facebooku.
Bogdan Zdrojewski, poseł Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący sejmowej komisji kultury, bronił się:
„Niesłuszna jest teza, że Biełsat jest likwidowany, aczkolwiek nie jestem w tym momencie w stanie ocenić realnych skutków wprowadzonych ograniczeń finansowych”.
W sierpniu 2024 roku organizacje zrzeszające niezależnych białoruskich dziennikarzy – Białoruskie Stowarzyszenie Dziennikarzy (BAŻ) oraz Press Club Belarus – wezwały Tuska i Sikorskiego do zachowania Telewizji Biełsat. „My, niezależne białoruskie organizacje medialne, mamy nadzieję, że wysiłki Polski, która niegdyś dała platformę Białorusinom w kraju i za granicą, nie zostaną zmarnowane” – napisali autorzy apelu.
Kilka dni temu, 15 listopada, w czasie spotkania w TVP, omówiono powstanie Ośrodka Mediów dla Zagranicy – nowej jednostki TVP, w której jedną z redakcji będzie Biełsat. Dyrektorem Ośrodka ma zostać Michał Broniatowski, w latach 2003–2009 wiceprezes rosyjskiej agencji informacyjnej Interfax, odpowiedzialny za międzynarodową działalność firmy.
@RepublikaTV przyciągnęła widzów,
— Hubert Kowalski (@hube_kowalski) November 22, 2024
gdy inne telewizje, w tym TVN24,
wyraźnie straciły. – Wyraźnie przejmujemy widownię innych stacji – mówi Tomasz Sakiewicz. Świetne wyniki stacja osiągnęła też w mediach społecznościowych, którymi kieruje @MironaHolda
Więcej w @GPtygodnik pic.twitter.com/8AqNFUUWsD