Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Sprawca sabotażu na kolei bez problemu wjechał i wyjechał z Polski przez... przejście otwarte przez Tuska

Dywersanci, którzy dokonali sabotażu na kolei w Polsce, dostali się do naszego kraju z terenu Białorusi przez przejście, które obecne władze zamknęły po ataku dronów, a później - mimo ostrzeżeń - ponownie otworzyły. Ale to nie koniec - jeden ze sprawców był karany za prorosyjską dywersję, a i tak bez problemu dostał się do Polski z kraju współpracującego z reżimem Putina.

Premier Donald Tusk dziś w Sejmie zaprezentował posłom informację o akcie dywersji na linii kolejowej Warszawa-Lublin, którą otrzymał za pośrednictwem prokuratora generalnego, w porozumieniu ze służbami specjalnymi i szefostwem policji na podstawie ustawy o prokuraturze.

Akty dywersji przebiegały w odstępach czasowych. Pierwszy polegał na zamontowaniu na torze obejmy stalowej, która miała prawdopodobnie doprowadzić do wykolejenia pociągu. Zdarzenie to miało zostać utrwalone przez zamontowany w obrębie torowiska telefon komórkowy z powerbankiem. Próba ta była nieskuteczna. Do drugiego zdarzenia doszło w sobotę 15 listopada o godz. 20.58. Zarejestrowała je kamera monitoringu. Ładunek wybuchowy typu wojskowego C4 został zdetonowany przy pomocy urządzenia inicjującego poprzez kabel elektryczny długości 300 metrów. Ładunek eksplodował podczas przejazdu pociągu towarowego relacji Warszawa – Puławy. Maszynista nawet nie odnotował tego zdarzenia, przejeżdżając przez to miejsce. 

Dywersanci uciekli przejściem otwartym przez polskie władze

Tusk podał, że polskie służby i prokuratura mają wszystkie dane dywersantów oraz utrwalone ich wizerunki. Osoby te po dokonaniu aktu dywersji opuściły teren Polski przez przejście graniczne w Terespolu, a ponieważ było to tuż po przeprowadzeniu zamachu, więc jeszcze nie były one zidentyfikowane przez służby. To dwóch obywateli Ukrainy, w tym jeden z Donbasu, współpracujących z rosyjskimi służbami. 

Warto zwrócić uwagę na dwa aspekty dotyczące tej sprawy. Po pierwsze, sprawa przejścia w Terespolu - czyli przejścia, które było już zamknięte po polskiej stronie i zostało niecałe dwa miesiące temu otwarte przez polskie władze.

W nocy z 11 na 12 września 2025 roku przejście graniczne w Terespolu zostało zamknięte po polskiej stronie, początkowo do odwołania, ze względu na bezpieczeństwo państwa, w wyniku incydentu naruszenia przestrzeni powietrznej Polski przez rosyjskie drony oraz ćwiczeń wojskowych Zapad 2025. Ale w nocy z 24 na 25 września 2025 r. przejście zostało ponownie otwarte przez polskie władze. I to właśnie przez to przejście przedostawali się prorosyjscy dywersanci.

Po drugie,  jeden z podejrzewanych, to obywatel Ukrainy skazany przez sąd we Lwowie w maju za akty dywersji. Mimo tego, nie został sprawdzony przez polskie służby na granicy, wjechał do Polski i omal nie doprowadził do wielkiej katastrofy kolejowej.

Powstaje tu pytanie - jak polskie służby weryfikują tożsamość osób wjeżdżających do Polski od strony Białorusi, czyli z kraju sojuszniczego dla putinowskiej Rosji? Jeżeli karany dywersant może swobodnie wjechać do Polski, to wzbudzać może to istotne obawy. 

 

Źródło: niezalezna.pl, PAP

Wesprzyj niezależne media

W czasach ataków na wolność słowa i niezależność dziennikarską, Twoje wsparcie jest kluczowe. Pomóż nam zachować niezależność i kontynuować rzetelne informowanie.

* Pola wymagane