Zastępca Rzecznika Praw Obywatelskich wystąpił do MON z kuriozalnym zapytaniem. Valeri Vachev docieka, dlaczego transseksualizm został ponownie uznany przez resort za przesłankę dyskwalifikującą z zawodowej służby wojskowej. Prawnik bułgarskiego pochodzenia uważa, że może być to... przejaw dyskryminacji.
W rozporządzeniu MON z 25 marca 2024 r. transseksualizm i obojniactwo wskazano jako podstawę do orzeczenia przez komisję lekarską kategorii wojskowej E lub N. Kategorie te oznaczają "całkowitą, trwałą lub czasową niezdolność do czynnej służby wojskowej".
Zastępca RPO Valeri Vachev postanowił interweniować w tej sprawie. Stwierdził, że już pięć lat temu Adam Bodnar - jako RPO - postulował o zmianę rozporządzenia w ten sposób, by usunąć transseksualizm z listy przesłanek uniemożliwiających czynną służbę wojskową. W ocenie Vacheva, transpłciowość, w tym transseksualizm "zostały usunięte z listy zaburzeń psychicznych" przez WHO.
Vachev podkreślił, że w ocenie rzecznika "stan prawny ograniczający dostęp do służby wojskowej osobom transpłciowym i interpłciowym stoi w sprzeczności z aktualnym stanem wiedzy medycznej oraz z zaleceniami Komitetu Ministrów Rady Europy w sprawie praw człowieka członków sił zbrojnych z 2010 r. i może być uznany za przejaw dyskryminacji ze względu na tożsamość płciową".
Zastępcy RPO nie podoba się też nazewnictwo - zamiast transseksualizm i obojniactwo proponuje on "transpłciowość i interpłciowość". Poprosił też o wyjaśnienie, "w jaki sposób i na jakiej podstawie faktycznej zróżnicowane cechy płciowe (interpłciowość – obojnactwo) oraz transpłciowość (transseksualizm) miałyby stanowić przeszkodę do pełnienia służby wojskowej".