Donald Tusk nie wytrzymał i w 14. rocznicę tragedii smoleńskiej zaatakował Antoniego Macierewicza, który przez lata czynił starania, żeby wyjaśnić przyczyny tego, co wydarzyło się 10 kwietnia 2010 roku.
Macierewicz w 14. rocznicę katastrofy smoleńskiej poinformował w Telewizji Republika, że złożył wniosek do Prokuratury Generalnej "dotyczący Donalda Tuska z art. 134 mówiący o potencjalnej zbrodni zamachowej na prezydenta RP i art. 129". "Oba te artykuły dotyczą właśnie potencjalnego zamachu, działania przeciwko panu prezydentowi" - powiedział Macierewicz.
Tusk nie wytrzymał i w odpowiedzi zaatakował Antoniego Macierewicza, twierdząc, że polityk PiS "wjeżdża znowu ze swoim ohydnym widowiskiem na scenę". Dalej mówił o "dramatycznym pokazie arogancji" i stwierdził, że "Macierewicz ponosi odpowiedzialność za podział polskiego społeczeństwa".
Premier brnął dalej, grożąc przewodniczącemu podkomisji smoleńskiej odpowiedzialnością polityczną, moralną i karną. Tusk stwierdził przy tym, że prawdziwym problemem jest to, że tak dużo ludzi w Polsce odrzuciło raport komisji Millera. Dodał, że to właśnie ten raport, będący praktycznie potwierdzeniem tez rosyjskich, był rzetelny, ale raport podkomisji smoleńskiej, który potwierdzał zamach "brzmiał o wiele atrakcyjniej".