Od wczoraj na granicę z Polską służby białoruskie masowo zwożą migrantów. Wiceminister spraw zagranicznych Szymon Szynkowski vel Sęk w rozmowie z Niezalezna.pl zapewnił, że na chwilę obecną "nie ma potrzeby uruchamiania dodatkowych sił z innych krajów". - Radzimy sobie własnymi środkami - podkreślił wiceminister.
W związku z groźbą masowego szturmu na polską granicę, wspieranym przez służby Alaksandra Łukaszenki, spytaliśmy wiceministra spraw zagranicznych Szymona Szynkowskiego vel Sęka o to, czy polskie służby są gotowe samodzielnie odeprzeć atak migrantów, czy też rząd rozważa poproszenie o wsparcie ze strony Unii Europejskiej, czy Frontexu.
Będziemy reagować w zależności od tego, jaki będzie rozwój wypadków. Na dzień dzisiejszy nie ma potrzeby uruchamiania dodatkowych sił z innych krajów. To też byłoby odczytane jako pewna słabość państwa polskiego. Nie ma powodu żeby taki sygnał wysyłać
- zapewnił wiceminister spraw zagranicznych.
Jak dodał w rozmowie z naszym portalem, "radzimy sobie własnymi siłami i środkami".
To czego oczekujemy, to jest solidarność polityczna, to jest jasne stanowisko, że granice Unii Europejskiej muszą być chronione, bo jest to interes całej Unii Europejskiej i to jest rzecz kluczowa
- podkreślił Szynkowski vel Sęk.
Tego oczekujemy dziś, wobec tego szturmu na granicy - jasnego stanowiska, solidarności w sprawie obrony wschodniej granicy Unii Europejskiej - zaznaczył.
Na granicy pełni służbę już ponad 12 tys. żołnierzy. Podnieśliśmy stan gotowości WOT. Wspólnie ze służbami MSWiA jesteśmy przygotowani do obrony polskiej granicy
- poinformował dziś minister obrony narodowej Mariusz Błaszczak.
Wcześniej Stanisław Żaryn podał, że rozpoczęła się właśnie największa do tej pory próba masowego siłowego wejścia na teren Polski.
Grupa migrantów znajduje się obecnie w okolicach Kuźnicy pic.twitter.com/w5VxXp9QqQ
— Ministerstwo Obrony Narodowej 🇵🇱 (@MON_GOV_PL) November 8, 2021