Członkowie rządu z Lewicy, "ministra" Katarzyna Kotula i wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek uważają, że obywatelskie projekty w sprawie wypowiedzenia konwencji stambulskiej i wprowadzenia zakazu marszów równości są "skrajnie głupie", antyludzkie i niebezpieczne. Drugi z projektów wnieśli obywatele, próbujący bronić wartości rodzinnych przed lobby LGBT.
Dziś Sejm przeprowadzi pierwsze czytania kilku obywatelskich projektów ustaw. Jeden z nich zatytułowany "Tak dla rodziny, nie dla gender" dotyczy wyrażenia zgody na wypowiedzenie przez prezydenta konwencji stambulskiej. Przypomnijmy, że obok pozytywnych zapisów, broniących rodziny, są w niej "wytrychy" narzucające ideologię gender.
Inny to projekt nowelizacji Prawa o zgromadzeniach, która dotyczy - jak głosi uzasadnienie - przeciwstawienia się działaniom kwestionującym wartości rodzinne w oczach społeczeństwa w szczególności przez środowiska "zrzeszające aktywnych homoseksualistow (tzw. grupy LGBT)".
Obu tych projektów nie poprze na pewno Lewica, której przedstawiciele w rządzie jasno dali temu wyraz.
"Ministra ds. równości" Katarzyna Kotula nazwała projekty "niebezpiecznymi i skrajnie ideologicznymi". "Te projekty dotyczą - z jednej strony - wypowiedzenia konwencji stambulskiej, a drugi z projektów dotyczy zakazu marszów równości" - oświadczyła i wyraziła nadzieję, że trafią one do kosza.
Z kolei wiceminister sprawiedliwości Krzysztof Śmiszek podkreślił, że projekty te są "nie tylko głupie, ale są przede wszystkim antykonstytucyjne i antyludzkie, są antyhumanitarne i sprzeciwiają się podstawowym prawom i wolnościom obywatelskim.
Kotula podkreśliła, że na jej wniosek Donald Tusk pod koniec stycznia wycofał z TK wniosek ówczesnego premiera Mateusza Morawieckiego o zbadanie zgodności konwencji stambulskiej z konstytucją. Losy obywatelskich projektów ustaw są więc niemal na pewno przesądzone...