Zapowiedź wypuszczenia z zakładów karnych nawet 20 tysięcy więźniów wzbudziła obawy o bezpieczeństwo Polaków. Rząd robi ukłon do elektoratu, który wiernie głosuje na partię Donalda Tuska. Sam premier twierdzi: - Nie każde przestępstwo musi kończyć się bezwzględnym więzieniem - szczególnie mówię o tych przestępstwach, które nie stanowią żadnego zagrożenia z punktu widzenia życia i zdrowia innych obywateli.
Podczas konferencji prasowej Donald Tusk został zapytany o słowa wiceminister sprawiedliwości Marii Ejchart, która w rozmowie z "Rzeczpospolitą" powiedziała, że "celem na tę kadencję jest zmniejszenie liczby więźniów o 20 tys." w związku z przeludnieniem więzień.
To nie jest tak, że to decyzją ministra czy premiera, czy wskutek konferencji prasowej, 20 tys. ludzi wyjdzie z więzienia. Mamy problem i ten problem należy rozwiązać. Jeżeli mamy rekordową liczbę więźniów na głowę mieszkańca (...) to czy z tego należałoby wyciągnąć wniosek, że jesteśmy narodem przestępców, bardziej niż inne narody europejskie? Nie sądzę
Tam państwo powinno być surowe i to w sposób radykalny. Ale nie każde przestępstwo musi kończyć się bezwzględnym więzieniem - szczególnie mówię o tych przestępstwach, które nie stanowią żadnego zagrożenia z punktu widzenia życia i zdrowia innych obywateli. Więc nie wykluczam, że rzeczywiście w polskich więzieniach nie musi siedzieć rekordowo dużo więźniów, i że można tak korygować politykę karną, żeby ci najgroźniejsi naprawdę siedzieli, i to długo, a ci, którzy nie są groźni z punktu widzenia obywateli - żeby nie zaludniali tych więzień