Ryszard Kalisz, członek Państwowej Komisji Wyborczej, w rozmowie z "Faktem" stwierdził, że do PKW zaczęły docierać informacje o możliwych nieprawidłowościach przy liczeniu głosów w kilkudziesięciu komisjach wyborczych w całej Polsce. Kalisz wystosował pismo do przewodniczącego PKW, Sylwestra Marciniaka, z wnioskiem o pilne zwołanie posiedzenia. Posiedzenie – według mediów i samego Kalisza - miało odbyć się w poniedziałek, a jednym z jego celów - przygotowanie sprawozdania PKW z przebiegu wyborów.
Szybko okazało się jednak, że Państwowa Komisja Wyborcza nie planuje w poniedziałek posiedzenia ws. ewentualnych błędów w protokołach komisji obwodowych po wyborach prezydenckich, ale, jak podał Ryszard Kalisz: "przewodniczący PKW Sylwester Marciniak podjął decyzję, iż o 17.00 odbędzie się spotkanie członków PKW".
- Nie będzie to formuła posiedzenia
- dodał.
Pytany o sprawę przez dziennikarzy przed wspomnianym spotkaniem w PKW Ryszard Kalisz stwierdził:
- Moim zdaniem, jako osoby odpowiedzialnej za przeprowadzenie wyborów, PKW w tymże sprawozdaniu nie może zawrzeć tylko takich formalnych informacji, dotyczących wszystkich liczb, ale również to wszystko, co działo się w trakcie chociażby wpisywania wyników głosowania w poszczególnych obwodach wyborczych.
Jak zaznaczył, w najmniejszym stopniu nie podejmuje się oceny skali nieprawidłowości, bo nie ma takiej wiedzy.
- Chcę powiedzieć, że o skali zadecyduje Sąd Najwyższy, bo to zależy od tego, ile będzie protestów wyborczych. Nie kwestionuję, bo nie mam tej wiedzy. Chcę i taki jest mój cel piątkowego wniosku, żeby Krajowe Biuro Wyborcze, jako organ wykonawczy przygotowało mi materiał do podjęcia decyzji dotyczącej treści sprawozdania PKW, które będzie przyjęte w poniedziałek. Jak mam za czymś głosować, chcę, żeby to było potwierdzone lub nie. Stąd mój piątkowy wniosek i stąd dzisiejsze spotkanie. Byłem informowany, że to będzie posiedzenie, a jak jest spotkanie, to dla mnie też nie ma większego znaczenia
- wskazał.
Te słowa Kalisza kontrastują z tym, co mówił jeszcze dziś rano.
- Nie wydaje mi się, żeby ta skala (...) przekroczyła kilka tysięcy. (...) Żeby to miało wpływ na wynik wyborów musi być co najmniej 180 tys. głosów nieprawidłowo zaliczonych
- wyznał.
Zobaczcie:
„Nie wydaje mi się, żeby ta skala […] przekroczyła kilka tysięcy. […] Żeby to miało wpływ na wynik wyborów musi być co najmniej 180 tys. głosów nieprawidłowo zaliczonych” - mówi odwrócony tyłem do kamery Ryszard Kalisz. Silniczki! Rozejść się! 🤭 pic.twitter.com/5wpWjQC8y6
— O.K. (@ok_graba) June 9, 2025
W rozmowie z dziennikarzami Kalisz zapewniał, że chodzi o to, jakie to sprawozdanie będzie.
- Do tej pory nie przywiązywano do tego wagi, ale wyraźnie kodeks wyborczy stanowi, że Sąd Najwyższy rozstrzyga o ważności wyborów na podstawie sprawdzania PKW i na podstawie protestów wyborczych, rozstrzygając te protesty
- kontynuował.
Zaznaczył również, iż "cały problem polega na tym, że chcę to wiedzieć".
- Dziś wiem to tylko z gazet, mediów, różnego rodzaju przekazów. Tego rodzaju informacje informują w przestrzeni publicznej, a ja, jako odpowiedzialny członek PKW, muszę w poniedziałek 16 czerwca podjąć decyzję i stąd mój wniosek, żebyśmy dostali właśnie te informacje. Co to było?
- pytał.
- Uważam, że PKW tej całej sytuacji nie może zostawić. To nie jest żadne podważanie czegokolwiek, to jest procedura, która zmierza do tego, żeby w sprawozdaniu PKW zawarta była prawda
- podkreślił.