W południe przed budynkiem Sądu Najwyższego rozpoczęła się manifestacja Klubów Gazety Polskiej przeciwko próbom niedemokratycznej zmiany wyników wyborów prezydenckich przez "protesty wyborcze", w większości inspirowane przez jednego z polityków Koalicji Obywatelskiej - Romana Giertycha.
Klubowicze "GP" czekają na stwierdzenie ważności wyborów, o czym SN ma zdecydować dziś. Ale pojawili się też prowokatorzy, reprezentujący m.in. Komitet Obrony Demokracji. Wśród nich była Marta Lempart.
- Pisowscy przebierańcy, którzy się obwołali jakąś izbą, wydadzą oświadczenie, że to jest uchwała o ważności wyborów - mówiła.
Jak stwierdziła, efektem stwierdzenia ważności wyborów, jakie nazwała "oświadczeniem", będzie to, że... frekwencja "w kolejnych wyborów zejdzie do 30-40 proc." - oczywiście po stronie zwolenników obecnej władzy. - Bo skoro nasze głosy mają być zaliczone stronie przeciwnej, to lepiej do wyborów nie iść - stwierdziła.
Lempart obrażała również policjantów, nazywając ich "uzurpatorami w niebieskich kamizelkach", a następnie przedstawiciele KOD-u puszczali wulgarną piosenkę z hasłem tzw. ośmiu gwiazdek. Obrażali też obecnego na zgromadzeniu Antoniego Macierewicza.
Rozgoryczeni nieobecnością
Po raz kolejny nie pojawili się na demonstracji politycy Koalicji Obywatelskiej. -Powinni być z nami - powiedziała w rozmowie z portalem Niezalezna.pl pani Małgorzata z organizacji Babcie Polskie. Zapytana o to, dlaczego po raz kolejny są nieobecni odparła, że "nie pomyśleli".
- Wpadali tylko wtedy, kiedy trzeba było zrobić sobie foto na (naszym - red.) tle - dodała.
Marta Lempart zapytana o to, czy politycy obecnie rządzącej opcji dołączą do manifestacji KOD przed Sądem Najwyższym odparła: "A skąd! Chyba pani żartuje!". Dodała, że nie będzie ich zapewne również po godz. 18, gdy Komitet Obrony Demokracji ma organizować kolejną odsłonę swojej demonstracji przeciwko wynikom wyborów prezydenckich.