Kiedy Rosja zaatakowała Gruzję, 12 sierpnia 2008 r. prezydent Lech Kaczyński wraz z przywódcami Ukrainy i państw bałtyckich udał się do Tbilisi, gdzie na wiecu wygłosił przemówienie.
Mówił w nim, że "dziś świat musiał zareagować, nawet jeżeli był tej reakcji niechętny". "I my jesteśmy tutaj po to, żeby ten świat reagował jeszcze mocniej. W szczególności Unia Europejska i NATO" - podkreślał.
- Gdy zainicjowałem ten przyjazd niektórzy sądzili, że prezydenci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Wszyscy przyjechali, bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, chciałbym to powiedzieć również tym z naszej wspólnej Unii Europejskiej, że Europa Środkowa, Gruzja, że cały nasz region będzie się liczył, że jesteśmy podmiotem. I my też wiemy świetnie, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojutrze Państwa Bałtyckie, a później może i czas na mój kraj, na Polskę
- powiedział.
- Byliśmy głęboko przekonani, że przynależność do NATO i Unii zakończy okres rosyjskich apetytów. Okazało się, że nie, że to błąd. Ale potrafimy się temu przeciwstawić, jeżeli te wartości, o które miałaby się Europa opierać mają jakiekolwiek znacznie w praktyce. Jeżeli mają mieć znaczenie, to my musimy być tu, cała Europa powinna być tutaj. Tu są cztery państwa należące do NATO. Jest Ukraina, wielkie państwo. Jest pan prezydent Sarkozy, w tej chwili przewodniczący Rady Europejskiej, ale powinno tu być ich 27. Wierzymy, że Europa zrozumie i będzie, że zrozumie Wasze prawo do wolności i zrozumie też swoje interesy. Zrozumie, że bez Gruzji Rosja przywróci swoje imperium, a to nie jest w niczyim interesie. Dlatego jesteśmy tutaj
- mówił wówczas prezydent Kaczyński.
W ocenie części gruzińskich polityków i komentatorów, wizyta Lecha Kaczyńskiego była wówczas ważnym elementem powstrzymania rosyjskiej agresji. Do przemówienia Lecha Kaczyńskiego wielokrotnie nawiązywali politycy polscy i zagraniczni, w tym prezydent Andrzej Duda, także po rosyjskiej agresji na Ukrainę w lutym 2022 r.
Nie chcieli przyjąć ostrzeżenia
Wicemarszałek Sejmu Małgorzata Gosiewska w rocznicę pamiętnego przemówienia podkreśliła, że "wielu komentatorów w tej chwili odwołując się do słów prezydenta Kaczyńskiego mówi, że one były prorocze".
- Pragnę podkreślić, że to nie było proroctwo, że to były słowa poparte bardzo dobrą analizą sytuacji międzynarodowej oraz tego, co dzieje się w ramach polityki neoimperialnej w Federacji Rosyjskiej
- dodała.
"Lech Kaczyński był człowiekiem, który - dzięki analitycznemu umysłowi i przewidywaniu - widział to, co będzie nie tylko jutro, pojutrze, ale w dalszej perspektywie i ostrzegał" - ocenia Gosiewska. "Wtedy wiele osób - po pierwsze - nie rozumiało tego, o czym mówi Lech Kaczyński, a po drugie - nie chciało przyjąć poważnie tego ostrzeżenia" - wskazała.
Wicemarszałek przypomniała, że "prezydent Lech Kaczyński na ten wyjazd musiał walczyć o samolot z rządem Donaldem Tuska".
- Tamta ekipa z jakichś powodów nie chciała rozumieć, jak ważne rzeczy działy się wtedy na Kaukazie, jak zdecydowana reakcja jest istotna, czym grozi brak takiej reakcji. Lech Kaczyński doskonale to rozumiał i stąd błyskawiczna decyzja o tym, żeby tam lecieć
- powiedziała.
Przypomniała także, że "wcześniej Lech Kaczyński wypracował sobie tak dobre relacje z politykami w naszej części Europy, że krótka rozmowa wystarczyła, żeby ci politycy podjęli trudną i ryzykowną jednak decyzję i również towarzyszyli w tym niebezpiecznym wyjeździe".
- Chciałabym podkreślić też to, co w tym czasie robił przywódca Francji i wtedy Unii Europejskiej Nicholas Sarkozy
- mówiła Gosiewska.
- Lech Kaczyński ryzykował lecąc do Tbilisi, by tam przeciwstawić się tej agresywnej polityce Federacji Rosyjskiej, a Sarkozy leciał do Moskwy, by negocjować z Rosją porozumienie ponad głowami Gruzinów i potem zmusić Gruzinów do przyjęcia takiego porozumienia. Porozumienia, które nigdy, w żadnym z punktów nie zostało przez Rosję dotrzymane
- podkreśliła.
Ten głos to przestroga
Szefowa kancelarii prezydenta Andrzeja Dudy Grażyna Ignaczak-Bandych wskazywała, że celem wizyty śp. Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi było wyrażenie poparcia dla suwerenności, niezależności i integralności terytorialnej Gruzji i jej demokratycznie wybranego rządu i prezydenta. Jednocześnie wyrażony został mocny sprzeciw wobec wojskowej agresji Federacji Rosyjskiej.
- Zasługą Europy, przede wszystkim reprezentantów państw Europy Środkowo-Wschodniej, w tym głównie prezydenta RP, było wstrzymanie działań zbrojnych na terenie Gruzji. Jednocześnie w sposób oczywisty zdefiniowana została rola Polski w regionie
- dodała.
Zdaniem Ignaczak-Bandych aktualność przemówienia prezydenta Lecha Kaczyńskiego w Tbilisi jest bezdyskusyjna. Zwróciła przy tym uwagę, że niejednokrotnie wspominał o tym prezydent Andrzej Duda.
"Obecnie powinniśmy traktować to jako przestrogę i słuchać tego głosu – zwłaszcza na arenie międzynarodowej – zjednoczyć siły i środki tak, aby jak najskuteczniej wesprzeć walczącą Ukrainę. Jako Polska zrobiliśmy i robimy wiele, jednak potrzeba wsparcia również Unii Europejskiej i krajów w niej zrzeszonych" - oceniła prezydencka minister. Jej zdaniem, prezydent Kaczyński wyznaczył kierunki polskiej polityki zagranicznej, zaś prezydent Duda kontynuuje misję polityki zagranicznej w Europie Środkowo-Wschodniej prezydenta Lecha Kaczyńskiego.