Obszerny wywiad udzielony Bartoszowi Wielińskiemu, część komentatorów odebrało jako próbę sięgnięcia po koło ratunkowe dla koalicji rządzącej, gdy sytuacja w kraju jest trudna - rosną ceny i bezrobocie, a szpitale są w fatalnej kondycji finansowej.
Tusk postanowił stwierdzić na łamach sprzyjającemu rządowi organu prasowego, że "wiele rzeczy nie wychodzi nam tak, jak powinno".
- Proszę mi wierzyć, nie mam jakiejś wielkiej satysfakcji z jakości tego codziennego rządzenia. Mam oczy, widzę, gdzie nawalamy, ale to nie znaczy, że mamy kapitulować jako zbiorowość, jako wspólnota. Bo wtedy zamiast pojedynczych wpadek byłaby katastrofa - powiedział szef rządu.
Gdzie nawala według Tuska jego gabinet? Są trzy powody, a pierwszym jest "cena za słabość, która wynika z liczby głosów, jakimi dysponujemy w parlamencie".
Po drugie? Oddajmy głos szefowi rządu.
"Tak wiele instytucji państwowych jest przeżartych żdunami. Ukraińcy tak nazywają ludzi żyjących w Ukrainie, którzy czekają na nadejście Rosjan. Tak jak Ruscy mają swoich żdunów w Ukrainie, tak PiS ma swoich żdunów w wielu miejscach w administracji państwowej czy w wymiarze sprawiedliwości".
A po trzecie, że "koalicja jest dość różnorodna".
Tusk przekonuje jednak, że w wyborach 2027 będzie odpowiadał nie tyle za wynik ugrupowań rządzących, co za Koalicję Obywatelską.
- Więc ja swoje zadanie wykonam i w 2027 roku wygramy. Wiem, jak to zrobić i na pewno to zrobię - zadeklarował.