Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Polityka

Platforma oraz Tusk służą dziś i zawsze będą służyć Rosji. Dlaczego PO musi być sojusznikiem Putina

Wydarzenia ostatnich tygodni i dni (jak zatrzymanie przez polskie służby Ukraińca oskarżanego o wysadzanie Nord Stream 2) pokazały, jak niebywale niebezpieczną dla Polski partią jest ugrupowanie Donalda Tuska. Nie chodzi nawet o skrajną korupcję uśmiechniętej Polski, o ich bandyterkę, o to, że – co pokazał casus Nowaka i Giertycha – działa jak polityczna mafia pasożytująca na państwie. Wszystko to blednie przy tym, co naprawdę w partii Tuska najgorsze – czyli ich konsekwentnie prokremlowskiej postawie. Platforma z roku 2025 niczym nie różni się od tej z 2010, gdy de facto oddała nasze państwo, jego najważniejsze służby oraz instytucje na żer Rosji. Dziś robi to samo. Kto wie, czy aktualnie, z racji geopolitycznego kryzysu, nie jest to nawet groźniejsze niż w 2010? - pyta Dawid Wildstein w "Gazecie Polskiej".

Tej konsekwentnie proputinowskiej postawy nie zmieniło przyjęcie przez uśmiechniętą partię radykalnie antykremlowskiej retoryki. Nie miało na nią też wpływu ograniczenie prorosyjskiej polityki, od 2023 roku, najważniejszych mocodawców Tuska – Brukseli i Berlina (pomijam tu kwestię, na ile ta zmiana wspomnianych ośrodków jest realna i trwała). Okazuje się, że prorosyjskość PO jest z tą partią immanentnie związana, nie musi wcale wypływać z kalkulacji politycznych jej przywódców, jest bowiem jej najgłębszym rdzeniem, warunkiem jej trwania. Platforma po prostu musi być sojusznikiem Putina, inaczej przestanie istnieć. I w tym kontekście jest najbardziej prorosyjską partią w polskim sejmie, bardziej nawet niż ugrupowanie Brauna.

Nasze „zielone ludziki”

Spójrzmy na ostatnie działania Żurka. Większość komentatorów zwraca uwagę na to, jak ten polityczny troll Silnych Razem, uzurpując swoje stanowisko, niszczy polski wymiar sprawiedliwości, łamie zapisy konstytucji czy wykonuje wszystkie polecenia Donalda Tuska (nieważne, jak bezprawne by one były, co pokazała sprawa Sławomira Nowaka). Prawdziwa rola Żurka jest jednak dużo gorsza. Jest on rodzajem putinowskiego „zielonego ludzika”, realizującego, za pomocą swoich działań jako minister sprawiedliwości, interes Kremla. Widać to najwyraźniej w decyzji, jaką podjęła Izba Pracy Sądu Najwyższego, wydając uchwałę uznającą wyroki Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych SN z sędziami powołanymi od 2018 roku za „nieistniejące i niebyłe”. To, dlaczego marionetki Żurka (niektóre z rodowodem ze stanu wojennego!) zdecydowały się na ten ruch, jest oczywiste. Ta uchwała powstała, by podważyć legalność wyboru prezydenta Nawrockiego (bowiem, z jakichś cudownych przyczyn, akurat wynik wyborów parlamentarnych jest – mimo że wydany przez tę samą izbę – zdaniem wspomnianych sędziów i ministra ważny).

Co ciekawe, ani Żurek, ani jego partyjni koledzy i propagandyści nie ukrywali tego nadrzędnego celu, jakim było ponowne dostarczenie paliwa skrajnie niebezpiecznej narracji o nieważności prezydenckich wyborów. Tak więc bredni o „przywracaniu praworządności” i „neosędziach” było zadziwiająco mało, zamiast tego natychmiast wytoczono działa przeciw prezydentowi RP. Tak w sieci, jak i w bardziej tradycyjnych mediach ponownie usiłowano rozkręcić szaleństwo z czerwca tego roku o nielegalnym prezydencie (które samo w sobie było chyba największym prezentem dla Rosji, jaki dało jej jakiekolwiek polskie ugrupowanie w ostatnich latach). W jednym czasie taki sam przekaz nadawały ścieki internetowe uśmiechniętej władzy, na przykład Sok z Buraka, oraz propagandyści z neoTVP, TVN, „GW” etc. Patrząc na stopień koordynacji różnych ośrodków politycznych i propagandowych, widać, że mieliśmy do czynienia z zaplanowaną wcześniej akcją. Na wyżyny, jak zwykle, wspięła się arcykapłanka propagandy Dorota Schnepf, która natychmiast zaprosiła Romana Giertycha i nie tylko udostępniła mu swoje studio do szerzenia jego skrajnie idiotycznych bredni o nielegalnym prezydencie przestępcy, o sfałszowanych i nieważnych wyborach, lecz wręcz go jeszcze w tym podkręcała.

Im gorzej, tym szerszy „uśmiech”

Opisani powyżej Żurek, Schnepf i Giertych to prawdziwi generałowie uśmiechniętej Polski, oczywiście każdy wysłany na właściwy sobie odcinek frontu.

Współdziałają jednak ze sobą w sposób stały i łączy ich jeden cel, ten sam, który ma wobec Polski Kreml. Robią wszystko, żeby zdestabilizować nasz kraj, wprowadzić w przestrzeń publiczną dezinformację oraz sparaliżować ośrodki odpowiedzialne za nasze bezpieczeństwo. Dążą do tego także poprzez sukcesywne obniżanie zaufania obywateli do instytucji państwa. Takie działanie w czasach pokoju byłoby niesłychanie groźne. Dziś, w czasach wojny, w momencie rosyjskiego ataku dronowego na Polskę, torpedowanie ośrodka prezydenckiego, który dwoi się i troi, żeby zwiększyć bezpieczeństwo naszego kraju, to otwarta gra na chaos, maksymalne upośledzenie polskich zdolności obronnych i obniżenie naszej pozycji międzynarodowej. Tym samym są ciągłe ataki na szefa BBN-u, próba robienia z niego przestępcy i kolejne fejki na jego temat, mające na celu pozbawienie go stanowiska. Jeden z bardziej krewkich cyngli medialnych tej władzy, Czuchnowski, uznał nawet, że należy zamknąć prezydenta Trumpa w polskim więzieniu za to, że wyjawił on tajne informacje Cenckiewiczowi. Pozostawiając jednak tego typu absurdy z boku, zwróćmy uwagę, w których momentach następuje intensyfikacja ataków na prezydenta i szefa BBN-u. Widać tu jednoznaczną prawidłowość. Dzieje się to zawsze, kiedy ośrodek prezydencki ma szansę poprawić bezpieczeństwo Polski, chociażby podczas ostatniej wizyty w USA czy spotkania w ONZ. 

Ataki na Nawrockiego i jego ludzi to niejedyna forma paraliżowania państwa. Dokładnie tym samym są kolejne odsłony awantury o Pegasusa. Działania platformerskiej nielegalnej komisji ograniczają możliwości działania naszych służb, zdradzają sposób ich funkcjonowania oraz sabotują już rozpoczęte operacje. Członkowie tej pseudokomisji potrafią nawet ujawniać tajemnice prowadzonych aktualnie śledztw! Służby rosyjskie nie muszą się więc specjalnie wysilać, wystarczy że włączą TVN. Cofając się trochę w czasie, przypomnijmy, jak – w celu zniszczenia ubiegającego się wtedy o urząd prezydenta Nawrockiego – Tusk i jego ministrowie zdecydowali się na wyciek danych niejawnych na jego temat do swoich propagandowych mediów. W ten sposób naruszyli, w sposób niebywale głęboki, zaufanie między urzędnikami a służbami (ci pierwsi mają teraz pełne prawo obawiać się, że ich tajemnice będą politycznie wykorzystywane do ataku na nich), relację niezbędną do prawidłowego zabezpieczania państwa przed zewnętrznym wpływem. Znów, widząc to wszystko, na Kremlu musiały strzelać korki od szampana.

Wracając do Pegasusa, warto też wspomnieć o ostatniej hucpie z przesłuchaniem Zbigniewa Ziobry. „Doceńmy” skalę tego absurdu. Mamy wojnę, drony rosyjskie na naszym terytorium... a władza zużywa najważniejsze zasoby państwa na ściganie polityka opozycji! To nie tylko dowód na to, że kieruje przekaz już tylko do największych imbecyli ze swojego elektoratu, Silnych Razem i ich klonów. To też wiadomość do Putina – rób, co chcesz, my jesteśmy zajęci ściganiem opozycji i rozkręcaniem kolejnej awantury wewnętrznej.

Spełnione marzenia Moskwy

Tekst opisujący prorosyjskość obecnej władzy byłby niepełny bez kontekstu międzynarodowego. Tu bowiem także kolejne ruchu PO okazują się zgodne z tym, co się marzy Moskwie. Mamy więc: pakt Mercosur (ekonomiczne związanie z rosyjskimi sojusznikami w Ameryce Łacińskiej), pakt migracyjny (zaproszenie do kolejnych ataków hybrydowych), mrzonki o możliwości zastąpienia NATO jakąś Tarczą Wschód i konsekwentnie antyamerykańską postawę. Ta ostatnia znajduje też odbicie w propagandzie PO, czego najwymowniejszym, niedawnym przykładem był funkcjonariusz Maślak z neoTVP, rozpuszczający publicznie fejki o Trumpie. Pamiętajmy jednak, że uśmiechnięta Polska usiłuje zohydzić Polakom USA konsekwentnie, od ponad roku.

Dodajmy do tego publiczną kompromitację ministra Bosackiego, kłamiącego na forum ONZ w sprawie rzekomo zniszczonego przez drony domu w Wyrykach. Ten występ natychmiast podchwyciła cała medialna aparatura Kremla, wykorzystując go jako dowód, że Polska jest niewiarygodna – mimo to Bosackiego nie spotkały za to konsekwencje. Pamiętajmy też o nielegalnej, zewnętrznej ingerencji w wybory prezydenckie (trop co prawda prowadził w tym wypadku na Zachód, ale intencjonalne dziurawienie przez władzę naszych systemów obronnych, które tego typu ingerencję umożliwiły, to idealny prezent dla Moskwy). Mamy też niszczenie projektów, takich jak CPK (korzystnych strategicznie dla NATO), wprowadzanie w obręb państwowych instytucji ludzi skompromitowanych współpracą z Gonzalezem bądź wspieraniem Rosji podczas ataku hybrydowego na Polskę (fundacja Kramka dostała nawet z Senatu setki tysięcy złotych). Idźmy dalej – wątek rosyjskich służb w umorzonym Giertychowi przez Bodnara śledztwie w sprawie PolNord czy podejrzane interesy z powiązanymi z Rosją spółkami, magicznie wykreślonymi przez ministerstwo z listy sankcyjnej tuż przed dealami na dziesiątki milionów złotych z MZA w Warszawie. Wymieniać takie przykłady (i to tylko te z ostatnich miesięcy) można, jeśli chodzi o PO, godzinami.

Patrząc na realne skutki, to ugrupowanie Tuska jest dziś bardziej prorosyjskiej niż partia Brauna.

Oni wcale nie kochają Rosji?

Jednak najważniejsze nie jest wyliczenie tych wydarzeń, co zajęłoby kilka tomów, tylko zrozumienie, że wynikają one z samej istoty PO. To nie agentura rosyjska (wyczerpująco opisana chociażby w „Zgodzie” Cenckiewicza i Rachonia), która zinfiltrowała tę partię, to nie ludzie pokroju Giertycha i jego klonów, ba, nawet nie Tusk (od pewnego momentu) są przyczyną tego, że PO jest w polskiej polityce sojusznikiem Kremla. Nawet bez tych patologicznych elementów uśmiechnięta Polska musi być prorosyjska, niezależnie od tego, kto będzie w jej szeregach. Dobrze oddaje to wspomniana już afera o wybory, czyli dziurawienie państwa, by wpływać na proces demokracji z zewnątrz. PO nie robiła tego dla Moskwy. Jednak skutki jej działań są gigantycznym prezentem dla Kremla, rozszerzającym możliwość jego operacji. Podobnie z ministrem Bosackim – on nie kłamał na forum ONZ dla Rosji, tylko po prostu uśmiechnięta władza jest niezdolna poradzić sobie z kryzysową sytuacją inaczej niż poprzez oparty na kłamstwie spektakl – nawet ze świadomością, że prawda wyjdzie na jaw. Analogicznie wygląda sytuacja z większością przytoczonych tu przykładów. Czy bredzący (wspólnie z Giertychem, w pierwszych dniach pełnoskalowej inwazji Rosji) Sikorski, że Kaczyński chciał rozbioru Ukrainy, robił to na polecenie Putina? Nie, po prostu uznał, że śmierć tysięcy niewinnych i największa agresja w Europie w XXI wieku to idealny moment, by uderzyć w nielubianego przez siebie polityka. Dlatego w geopolitycznej sytuacji Polski, która raczej nie zmieni się nie tylko przez najbliższe lata, lecz także dekady, samo istnienie takiej partii jak PO będzie korzystne dla Rosji.

To jest silniejsze od nich

Przez kilkanaście lat swojego istnienia uśmiechnięta Polska pokazała, że jej rdzeniem jest niszczenie państwa, traktowanego przez nią jako konkurencja dla partii, degenerowanie polityki i zamiana jej w spektakl oraz związana z tym destrukcja wspólnoty. Ostatecznym tego przykładem jest coraz wyraźniejszy separatyzm historyczny, zwłaszcza widoczny w Gdańsku czy we Wrocławiu.

Jedynym sposobem, w jaki PO potrafi legitymizować tego typu działania, jest skrajnie agresywny populizm, definiujący sam siebie poprzez odniesienie do wewnętrznego wroga i działający na zasadzie tworzenia kolejnych dystynkcji społecznych wokół konfliktów ideologicznych. Tym przeciwnikiem nie jest jednak PiS – jest nim silne i suwerenne państwo. Partia Kaczyńskiego jest znienawidzona właśnie dlatego, że chce to państwo chronić i wzmacniać.

Zauważmy jednak, że ktokolwiek podejmie się tego samego zadania i stanie się zagrożeniem dla PO, będzie takim samym wrogiem, ba, nawet będzie nazywany PiS-em (co pokazuje casus samorządów, gdzie „pisowska” okazuje się nawet skrajna lewica, jeśli tylko decyduje się walczyć z patologiami niszczącymi struktury lokalne państwa).

Przez ostatnie kilkanaście lat PO pokazała też, kto jest jej „wyborcą idealnym”, w jakim kierunku usiłuje modelować społeczeństwo. Są to tzw. Silni Razem, ta upiorna patologia spod znaku Giertycha, fanatycznie wielbiąca Tuska, organizująca każdego 10. dnia miesiąca pod pomnikiem smoleńskim prowokacje (szerząc przy tej okazji kremlowską propagandę dotyczącą tej tragedii). Pomijając tu, jak skrajnie agresywni, prymitywni i zwyczajnie durni są przedstawiciele tej grupy, zauważmy, że są oni też kompletnie wyalienowani z polskiej kultury, historii, a także... obcy względem państwa. Wręcz negują jego istotność, za najważniejszą uznając wierność partii i jej przywódcy. Społeczeństwo, w którym wspomniani Silni Razem nawet nie stanowią większości, ale mają silną reprezentację, jest wręcz idealne do rozmaitych prowokacji, hybrydowych ataków, jest podatne na infiltrację przez wschodnie grupy.

Wszystkie opisane tu patologie, tkwiące w najgłębszej strukturze tej partii, są „nieuleczalne". Jak w słynnej i wciąż powtarzanej bajce o skorpionie i żabie. Ten pierwszy musi użądlić płaza, niezależnie od konsekwencji, taka bowiem jest jego natura. Platforma podobnie, zawsze będzie sojusznikiem Rosji i będzie żądlić w jej interesie, póki ona i Moskwa istnieją.

Źródło: Gazeta Polska