Byłem dziś w IPN. Znalazłem coś, co mnie zmroziło. A niejedno wcześniej widziałem - napisał wczoraj w mediach społecznościowych Tomasz Piątek. Zapowiedział wówczas, że w sobotę przedstawi informację, która sprawi, że "zdziwią się ci którzy wciąż wierzą, że Karol Nawrocki to wróg Rosji. Piątek faktycznie przedstawił swoją "petardę". Zareagował na nią nawet wiceminister obrony narodowej Cezary Tomczyk. Tyle, że "szokujące informacje" na temat Nawrockiego... wcale nie szokowały.
Piątek znany jest z szukania rosyjskich wpływów, do tego nieukrywający niechęci do PiS. Jego ustalenia często spotykały liczne wątpliwości dotyczące metod i warsztatu dziennikarskiego. On sam jednak nie bierze tego do siebie i od wielu lat jest "na tropie". Ostatnio "ujawnił" rzekome powiązania Karola Nawrockiego z Rosją. Udowadniał to tym, że... siostra prezesa IPN pracuje jako cukiernik w hotelu sieci, która nie zamknęła swej działalności w Rosji.
Piątek był także jednym z "niezależnych dziennikarzy", którzy przygotowali analizy i ekspertyzy na zlecenie ministerstwa sprawiedliwości. Za pracę przy dziele "Dezinformacja w mediach społecznościowych wokół kryzysu migracyjnego na granicy białoruskiej. Rosyjskie i białoruskie wpływy oraz działania dezinformacyjne" otrzymał od resortu Bodnara 8 tysięcy złotych.
Możliwe, że o Piątku znów zrobi się głośno. To za sprawą sobotniego wpisu, który zapowiadał już dzień przedtem.
- Byłem dziś w IPN. Znalazłem coś, co mnie zmroziło. A niejedno wcześniej widziałem. Ze względu na zasięgi ujawnię sprawę jutro po 7:00. Zdziwią się ci, którzy wciąż wierzą, że Karol Nawrocki to wróg Rosji - napisał tajemniczo w sobotę na platformie x.com Piątek.
Napięcie powstało natychmiast. Najwięksi fani dziennikarza w komentarzach pod jego postem deklarowali, że nastawią nawet budzik na 6:59, żeby nie przegapić szokującego newsa. Internauci pisali, że nie mogą się doczekać. Piątek trzymał ich jednak wciąż w niepewności.
W końcu nadeszła sobota...
"Pytanie do prezesa IPN Karola Nawrockiego. Dlaczego w komputerach IPN wciąż są pliki wytworzone przez rosyjską firmę Kaspersky, oskarżaną o hakowanie dla FSB? IPN to największy zbiór kompromatów w PL. Mnóstwo z nich zdigitalizowano"
– napisał rano.
Program rosyjskiej firmy oskarżanej o hakowanie dla FSB na komputerach IPN? Nawet niektórzy z przedstawicieli "Silnych Razem" nie mogli w to uwierzyć, czego dawali wyraz pisząc "grubo". Piątek nagrał monitor jednego z komputerów, na którym faktycznie znajdowały się pliki firmy Kaspersky.
Ta Informacja zaniepokoiła nawet wiceministra obrony narodowej Cezarego Tomczyka.
"To bardzo poważna sprawa. W zbiorach IPN jest mnóstwo informacji wrażliwych"
– napisał na platformie x.com. Na wszelki wypadek załączamy zrzut ekranu z wpisu wiceszefa MON, ponieważ może się z niego rozmyślić.
Na newsa Piątka zareagował rzecznik prasowy Instytutu Pamięci Narodowej Rafał Leśkiewicz. No i się okazało, że "petarda"... to jednak niewypał.
"To co pan pokazał to historyczne pliki sprzed 10 lat! Wyłącznie logi. Bez plików wykonywalnych. IPN nie używa Kaspersky’ego. Za to korzystamy z najnowszego oprogramowania dostępnego na rynku chroniącego nasze dane. Takie są fakty"
– napisał.
No i faktycznie, tak było. Data modyfikacji folderu sięgała 2016 roku, a logów nawet 2015... Jednak nie tylko Leśkiewicz skomentował wpis Piątka. Odniósł się do niego również specjalista w inżynierii oprogramowania Kamil Pawlik.
"Daty modyfikacji wskazują na rok 2016, a sama obecność folderów nie wyklucza odinstalowania programu"
– napisał.
Jak stwierdził, największym zarzutem pod adresem IPN może być to, że komputer miał zainstalowany Windows 7.
"To teraz prosimy zapytać Rafała Trzaskowskiego o ruski Cryogas i co tankują w warszawskich autobusach"
– dodał.
A jak informowaliśmy ostatnio na łamach naszego portalu. Dzięki decyzji wiceszefa MSWiA z Platformy Obywatelskiej Czesława Mroczka, miejskie autobusy w stolicy będą jeździć na ruskim gazie do października 2026 roku. Więcej w poniższym tekście: