Europosłowie PiS zostali napiętnowani tylko dlatego, że mają konserwatywne poglądy i sprzeciwiają się działaniom nakierowanym na zmianę traktatów Wspólnoty. Grodzki może bezczelnie stawiać się ponad prawem, bo jest pokornym, a momentami wręcz nadgorliwym realizatorem polityki głównego europejskiego – czyli berlińskiego – nurtu - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Gdy Parlament Europejski w szybkim i bezdyskusyjnym tempie zdejmował ochronę immunitetową z czworga polskich posłów, bo pięć lat wcześniej polubili w mediach społecznościowych jeden ze spotów wyborczych Prawa i Sprawiedliwości, marszałek Tomasz Grodzki zbliżał się do ważnej daty swojej ucieczki przez wymiarem sprawiedliwości. Otóż niebawem będzie mógł on – już w nowej kadencji – świętować tysięczny dzień uchylania się przed odpowiedzialnością karną. Najwyraźniej w realiach prawdziwej praworządności nawet mizerny gest sympatii wobec nieakceptowanych przez postępowe elity treści urasta do rangi zbrodni. W tym samym czasie człowiek oskarżany przez byłych pacjentów o przestępstwo jest celebrowany jak autorytet moralny i mąż stanu. I najwyraźniej nie ma odważnego, który by mu powiedział, że nie godzi się, by osoba z jego pozycją postępowała jak zwykły rzezimieszek, który szuka sposobu, jak wykręcić się od odpowiedzialności. Cały ten medialny kordon totalnej opozycji, korowód wspierających go prawników i różnej maści innych pseudoekspertów od demokracji i praworządności, gdy dyskusja schodzi na zarzuty wobec Grodzkiego, nagle dostaje bielma na oczach. Zakazany klip wyborczy sprzed lat, którego polubienie zostało uznane za powód do stawiania przed sądem, nie zawierał nic ponad prawdziwe, w stu procentach autentyczne sceny ukazujące zamieszki wywołane przez migrantów. Nie był rasizmem, tylko prezentacją dokumentalnych nagrań ukazujących realne zagrożenie dla bezpieczeństwa mieszkańców Europy. Zresztą od tamtego czasu kolejne miliony obywateli państw Unii mogły na własnej skórze przekonać się, do jakich patologii prowadzi niekontrolowany napływ ludzi o nieweryfikowalnej tożsamości i niesprawdzalnych motywacjach. Europosłowie PiS zostali napiętnowani tylko dlatego, że mają konserwatywne poglądy i sprzeciwiają się działaniom nakierowanym na zmianę traktatów Wspólnoty. Grodzki może bezczelnie stawiać się ponad prawem, bo jest pokornym, a momentami wręcz nadgorliwym realizatorem polityki głównego europejskiego – czyli berlińskiego – nurtu. I to jest ta kwintesencja nowej praworządności, w której prawo ma być narzędziem walki z przeciwnikami politycznymi, a dla swoich ma nie stanowić problemu.