Europoseł Jacek Saryusz-Wolski uważa, że Ukraina, mimo sprzeciwu niektórych zachodnich krajów, dołączy do Unii Europejskiej. W rozmowie z Telewizją Republika zaznaczył, że kwestia funduszy dla Polski z KPO nie jest jeszcze rozstrzygnięta. Mówił o naciskach na szefową Komisji Europejskiej.
W swoim oświadczeniu rządowym Olaf Scholz stłumił nadzieje Ukrainy na szybkie przystąpienie do UE; jeśli przemówienie Scholza miało na celu poprawienie napiętych stosunków z Kijowem, to wszystko poszło nie tak - ocenia niemiecki dziennik "Welt", komentując słowa kanclerza Niemiec, który twierdzi, że ten kraj powinien przejść normalną, a nie przyspieszoną, ścieżkę wejścia do UE. Ukraina liczy na wsparcie Berlina w skomplikowanym procesie przystąpienia do Unii Europejskiej, ale w zamian dostaje kłody pod nogi.
- Niemcy i Francuzi nie chcą Ukrainy w Unii Europejskiej - stwierdził w programie "W Punkt" w Telewizji Republika europoseł Jacek Saryusz Wolski. Dlaczego tak twierdzi?
Po pierwsze, Ukraina byłaby bardzo kosztowna w Unii. Po drugie, przyjęcie Ukrainy byłoby widziane przez Rosję jako akt wrogi. Pamiętajmy o tym, że strzelano na Majdanie do ludzi, którzy byli pod flagami europejskimi. To polityczna i ekonomiczna niechęć oraz rachuba.
Polityk Prawa i Sprawiedliwości jest optymistą, jeżeli chodzi o dołączenie Ukraińców do europejskiej wspólnoty.
- Ja sądzę, że Ukraina będzie w UE, bo uda się jej i nam, którzy ją wspierają, zwyciężyć. Samolubne, egoistyczne rządy zachodniej Europy będą to blokowały. Trzeba się przygotować na długą walkę. Tak samo jak było to z rozszerzeniem, którego częścią my byliśmy
- powiedział w rozmowie z redaktor Katarzyną Gójską.
Mówiąc o unijnych funduszach dla Polski z KPO, Saryusz-Wolski wskazał, że Ursula von der Leyen jest pod ogromną presją polityczną ze strony frakcji, które nie chcą przekazywania Polsce pieniędzy. - Jest ogromna masa znaków zapytania, chociaż chciałoby się wierzyć w wersję optymistyczną - zaznaczył.