Lider Platformy Obywatelskiej Donald Tusk uczestniczył w Europejskim Centrum Solidarności w Gdańsku w debacie z b. szefem MSZ, europarlamentarzystą Radosławem Sikorskim o miejscu Polski w Europie. - Gdybym ja miał takiego hopla antyniemieckiego jak (Jarosław) Kaczyński czy (Zbigniew) Ziobro, to ja na ich miejscu robiłbym wszystko, żeby Unia Europejska była jak najbardziej zjednoczona, jak najintensywniej pracująca, bo to jest metoda na pokojowe, przyjazne ograniczanie roli takich państw jak Niemcy - stwierdził były premier.
Interes Niemiec czy interes UE?
Michał Rachoń zapytał Adam Bielana, czy zgadza się się z tym, że "obecność Niemiec w Unii Europejskiej, to jest sposób na samoograniczanie się niemieckiego władztwa nad tymi terenami". - Bez tego Niemcy rządziłyby w jakiś inny sposób? Jak to rozumieć? - zapytał.
Europoseł zauważył, że "od lat analitycy polityki niemieckiej, przychylni temu, co się dzieje w Niemczech, zastąpili zwrot interes niemiecki, zwrotem interes europejski". - Tam, gdzie Niemcy chcą coś narzucić pozostałym krajom, mówią o interesie Unii Europejskiej, chociaż doskonale wiemy, że tak jak w sprawie bezpieczeństwa energetycznego, mówią o swoim egoistycznym interesie, który bardzo często jest wbrew interesowi europejskiemu - stwierdził.

- Myślę, że Donald Tusk, wpisując się w tę narrację niemiecką udowadnia, że nie jest w stanie odróżnić interesu niemieckiego od interesu ogólnoeuropejskiego, w tym interesu Polski, a jest przecież polskim politykiem, tutaj wybieranym, który zapewne będzie startował w kolejnych wyborach
- powiedział lider Partii Republikańskiej.
Niemcy chcą europejskiej federacji
Olaf Scholz, który za chwilę będzie kanclerzem Niemiec powiedział, że "suwerenność europejską jest funkcją polityki zagranicznej Niemiec. - Pojęcie suwerenności jest przypisane do państw, a Unia Europejska państwem nie jest, a potraktowanie tej suwerenności, jako czegoś, co jest funkcją Niemiec, chyba powinno niepokoić? - zapytał Michał Rachoń.
- Unia Europejska państwem nie jest, nie ma narodu europejskiego, a w tym dokumencie - umowie koalicyjnej nowego niemieckiego rządu - jest wprost mowa o przekształceniu Unii w państwo federalne, czyli to jest powrót do języka, który znamy z przełomu lat 90-tych i dwutysięcznych, kiedy wtedy nawet część polityków chadecji o tym mówiła. Później za czasów Merkel wycofano się z tych stwierdzeń, stawiano poszczególne kroki w tym kierunku, ale bardziej po cichu, tak żeby nie kuć w oczy przeciwników Europy federalnej, a teraz ta obecna koalicja chce ten postulat przekształcenia Europy w jedno państwo, wziąć na sztandary
- zauważył Adam Bielan.
Polityk stwierdził jednak, że do tego potrzebna jest zmiana traktatów. - Żeby jednak zmienić traktaty, to potrzebna jest zgoda wszystkich krajów Unii Europejskiej - podkreślił. - Ratyfikacja takiego traktatu spotkałaby się z problemami nie tylko w Polsce, ale także we Francji, gdzie konstytucja europejska upadła w referendum, a także na przykład w Irlandii, gdzie też w pierwszym referendum odrzucono projekt takiej konstytucji - dodał.