Część europosłów PO i PSL poparło przyjętą dziś przez Parlament Europejski dyrektywę o pracownikach delegowanych - niekorzystną z punktu widzenia polskich przedsiębiorców. Jak się z tego tłumaczą? Twierdzą, że to pomyłka. Eurodeputowany z ramienia Prawa i Sprawiedliwości Ryszard Czarnecki stwierdził w rozmowie z portalem niezalezna.pl, że pomyłki się zdarzają... ale pojedynczym osobom, a nie całej grupie.
Nowa dyrektywa będzie niekorzystna dla polskich firm. Ograniczy możliwość delegowania pracowników do 12 miesięcy z możliwością przedłużenia tego czasu o sześć miesięcy na podstawie "uzasadnionej notyfikacji" przedstawionej przez przedsiębiorcę władzom państwa przyjmującego
- informowaliśmy wcześniej na łamach naszego portalu.
Okazało się, że za przyjęciem dyrektywy szkodliwej dla polskich przedsiębiorstw zagłosowali... europosłowie PO i PSL. Teraz tłumaczą to bałaganem podczas głosowania i pomyłką.
Lewandowski i spółka zagłosowala przeciwko interesom firm polskich w sprawie pracowników delegowanych.
— BAT ? (@batmar14) 29 maja 2018
A że niedługo wybory, to przyszedł rozkaz z Warszawy od Grzesia i teraz będą korygować.
Smiech na sali . pic.twitter.com/N6GUqBXZve
CZYTAJ WIĘCEJ: Europosłowie PO i PSL zagłosowali przeciw polskim firmom! Publikujemy ich NAZWISKA
W rozmowie z portalem niezalezna.pl europoseł z PiS Ryszard Czarnecki stwierdził, że trudno uwierzyć w taką grupową pomyłkę.
- Errare humanum est - mylić się jest rzeczą ludzką, mi też zdarzało się pomylić. Ale to były pomyłki indywidualne. Nie słyszałem jeszcze, żeby cała partia, czy kilkunastu europosłów się pomyliło - takich cudów nie ma
- zaznaczył polityk.
Zdaniem Czarneckiego istnieje możliwość, że politycy z PO i PSL dogadali się z eurodeputowanymi z innych krajów, że tak właśnie zagłosują.