- W wyborach do Sejmu uważajcie na Bezpartyjnych Samorządowców, bo prawdziwi samorządowcy są tu i w wielu innych miejscach w Polsce na listach różnych formacji - powiedział w Toruniu Grodzki, apelując wcześniej do wyborców, aby "spoglądali w kierunku paktu senackiego".
"Bezpartyjni Samorządowcy są taką jakby najprawdopodobniej przybudówką PiS-u. Głos na nich będzie głosem straconym"
– dodał. Wezwał też, aby... "nie dać się zwieść tej atrakcyjnej nazwie", bo "ona jest podszyta fałszem".
Grodzki w ślady Tuska
Bezpartyjnych Samorządowców podobnie zaatakował 21 września na wiecu w Pile Donald Tusk. Szef PO powiedział wówczas, że ugrupowanie to "przystawka PiS-u", "pomocnicy Kaczyńskiego" i stwierdził wprost, że jest ono finansowane przez partię rządzącą.
Polityk został za to pozwany w trybie wyborczym, bo jak argumentował rzecznik BS Krzysztof Maj, "nie można w kampanii kłamać". Legnicki sąd uznał jednak inaczej i pozew oddalił. Maj przekazał później, że sędzia orzekająca uznała, że "wypowiedź Donalda Tuska miała charakter wiecowy i nie można traktować jej jako informacji".
- Tymczasem to Donald Tusk sam zaapelował, by "nieść tę informację dalej" - przypomniał Maj.
Pozostaje pytanie: czy wyrok sądu w Legnicy otworzył politykom Platformy Obywatelskiej drogę do przekazywania nieprawdziwych informacji wyborcom partii?