Polityczne i hejterskie manifestacje odbywają się na Wawelu zawsze w dniu, kiedy przyjeżdża tam Jarosław Kaczyński, by odwiedzić grób swojego brata. Nawet w tak osobistej chwili szef partii rządzącej nie ma spokoju. Refleksji na horyzoncie nie widać - autorzy tych skandalicznych pikiet w rozmowie z "Onetem" szczycą się swoją działalnością.
18. dnia każdego miesiąca, w miesięcznicę pogrzebu pary prezydenckiej śp. Marii i Lecha Kaczyńskich, prezes PiS Jarosław Kaczyński przyjeżdża do Krakowa, by pomodlić się nad grobem brata i bratowej. To niezwykle osobista chwila. Trudno sobie wyobrazić ból Kaczyńskiego, gdy stracił najbliższe sobie osoby. Ale nie wszyscy potrafią to uszanować.
Ryki, polityczne transparenty, a nawet... kładzenie się na jezdni - tak wygląda próba zakłócania wjazdu delegacji z prezesem PiS na Wawel.
Jako organizatorka protestów w artykule "Onetu" wskazana jest Katarzyna Wójtowicz, kierująca "inicjatywą obywatelską Dość Milczenia". W jej ocenie, takie akcje to... obywatelski obowiązek.
- Ten krótki moment wjazdu na Wawel to jedyna szansa, by Kaczyński zobaczył i usłyszał to, czego zobaczyć i usłyszeć nie chce - twierdzi Wójtowicz, cytowana przez Onet. Opowiada też, że gdy usiedli przy bramie wjazdowej na Wawel, policja usunęła ich siłą. "Czułam się upokorzona" - twierdzi.
Protestujący hejtują. "Precz z kaczorem dyktatorem" - krzyczą, trzymając transparenty np. o treści: "Balbina, kazałeś lądować bratu?". Mimo to, Wójtowicz mówi: "Wszystkie nasze protesty są pozytywne". Manifestanci krytykują też policję za podejmowane interwencje, twierdząc, że jest "coraz bardziej agresywna".
Refleksji dotyczącej własnej postawy, jak widać, wciąż brakuje.