Donald Tusk powiedział po latach, co usłyszał od Władimira Putina na sopockim molo. Jak stwierdził, Putin lekceważąco wyrażał się o Ukrainie, ale liderowi Platformy Obywatelskiej, wówczas premierowi, czerwona lampka się nie zapaliła. Chciał dialogu z Rosją, "taką, jaką ona jest".
Podczas spotkania z mieszkańcami Siedlec lider Platformy Obywatelskiej był pytany, jaka jest przyszłość europosła PO Radosława Sikorskiego u jego boku w kontekście słów Sikorskiego, który w "Politico" mówił, że 1 września 2009 roku w Sopocie ówczesny premier Federacji Rosyjskiej Władimir Putin miał zaproponować Tuskowi rozbiór Ukrainy.
- Radosław Sikorski nie ujawnił rozmowy na sopockim molo, ponieważ mówił o spotkaniu, w którym uczestniczyło około 40 osób - dyplomatów ze strony polskiej i ze strony rosyjskiej, i oczywiście Putin podczas tego spotkania nie proponował żadnego rozbioru Ukrainy, tylko wysuwał takie aluzje, insynuacje, że Ukraina składa się z różnych wątków historycznych, Lwów był polskim miastem i generalnie była to rozmowa, która nie pierwszy i nie ostatni raz podkreślała bardzo lekceważący i niechętny stosunek Putina do Ukrainy jako takiej
- wyjaśnił Tusk, który - przypomnijmy - za czasów swoich rządów mówił, że chce dialogu z Rosją, "taką, jaką ona jest".
Jak zaznaczył Donald Tusk, nie było w tamtych słowach lidera Federacji Rosyjskiej nic zaskakującego.
- Tego typu narracje ze strony Moskwy, Putina, można było usłyszeć też lata później, nigdy tego nie skrywali
- podkreślił. Tym bardziej można być zaskoczonym polityką, jaką prowadził wówczas rząd PO-PSL, grając na wyraźnie prorosyjską nutę, co ukazane zostało w filmie "Nasz człowiek w Warszawie", jaki można zobaczyć m.in. w Telewizji Republika.
W filmie zobaczycie również moment z rozmowy Tusk-Putin na sopockim molo: