To już nie rtęć jest winna katastrofie ekologicznej w Odrze, a "być może" prace pogłębiające rzekę. Tak przynajmniej wynika z najnowszej wypowiedzi marszałek województwa lubuskiego dla niemieckiej gazety „Sueddeutsche Zeitung”. Opinia Elżbiety Polak, zdecydowanie nadaje się tam do druku. Sprzeciwy wobec inwestycji mającej zrewolucjonizować polską gospodarkę wodną u naszych sąsiadów głoszone są od lat.
Budowa międzynarodowej drogi wodnej E30 i kanały Dunaj-Odra Łaba jest solą w oku niemieckich organizacji ekologicznych od dawna. W celu bojkotu przedsięwzięcia powstała nawet koalicja "Czas na Odrę", która rzekomo zrzesza czeską "Koalice pro řeky", polską "Koalicję Ratujmy Rzeki" oraz niemiecki "Sojusz Akcji dla Żywej Odry". W rzeczywistości działania trzech organizacji są zarządzane z Niemiec, a międzynarodowa koalicja jest beneficjentem środków z niemieckiego ministerstwa środowiska w ramach projektu EURENI.
Jak się okazuje, inwestycja mająca na celu rozwój polskiej gospodarki wodnej, przeszkadza również marszałek województwa lubuskiego. Pomimo tego iż wcześniej twierdziła, że prawdziwym powodem katastrofy w Odrze jest rtęć, teraz polityk Platformy Obywatelskiej stwierdza, że do zdarzenia mogły przyczynić się koncepcje realizowane przez polski rząd.
„Prace nad poprawą żeglowności, betonowanie Odry mogły mieć wpływ”
– twierdzi w wywiadzie dla "SZ" Polak.
Ponadto, apeluje również o przywrócenie samorządowcom obowiązku monitorowania wód, gdyż w jej ocenie, Wody Polskie robią to "nieudolnie". Choć jak już pisaliśmy, fakty z przeszłości pokazują, że katastrofa to nie wina spółki.
W komentarzu "SZ" na temat poszukiwania przyczyn zatrucia Odry, autorka Tina Baier stwierdza - "Jedno jest już jasne: winny jest człowiek. Zbyt wiele wymagał od rzeki, która w końcu się załamała". Jak stara się przekonać czytelników - smutne jest to, że mimo katastrofy ekologicznej strona polska kontynuuje prace nad pogłębianiem Odry. Choć jednak zdaniem naukowców, to raczej sprawa naturalna.