Pierwszego września przed siedzibą Ministerstwa Edukacji i Nauki w Warszawie odbyła się demonstracja organizowana przez Związek Nauczycielstwa Polskiego pod hasłem: "Lekcja obywatelska. Temat: Edukacja jest najważniejsza". W poniedziałek rozpoczyna się rok szkolny, w październiku są wybory parlamentarne: sympatyzujący z opozycją Broniarz kolejny raz stawia więc na uliczne rozwiązania.
Na stronie ZNP pojawiła się lista postulatów, z którymi nauczyciele przyszli przed Ministerstwo. Postulaty dotyczą m.in. "rekordowo wysokiej" inflacji i "rekordowo niskich" pensji w oświacie; pogorszenia się warunków nauki i pracy w oświacie; braków w kadrze nauczycielskiej; zmiany podstawy programowej; edukacji ukierunkowanej na kluczowe kompetencje, a nie szczegółowe wiadomości; autonomii i samodzielności szkół.
Grupa przed ministerstwem skandowała m.in. "Stop degradacji naszej edukacji". Choć twierdzono, że nie jest to polityczny protest, to poza nauczycielami na proteście zjawili się politycy opozycji, w tym Katarzyna Lubnauer (KO), Agnieszka Dziemianowicz-Bąk (Lewica) oraz Dariusz Klimczak (PSL).
"Kolejny raz tutaj przychodzimy i zapewne nie ostatni, ale będziemy przychodzić stale tak długo, dopóki rządzący i całe społeczeństwo nie uznają, że edukacja jest najważniejsza. A wszystko w edukacji zaczyna się od dobrego nauczyciela" - powiedział podczas protestu zaangażowany politycznie szef ZNP Sławomir Broniarz. Tym razem mówił, że "od paru miesięcy ma wrażenie, że MEiN to w rzeczywistości ministerstwo propagandy i dezinformacji".
Do demonstracji w porannej rozmowie w Radiu Zet odniósł się minister edukacji Przemysław Czarnek. Jego zdaniem "w demokratycznym, praworządnym kraju pikiety pokojowe są absolutnie nawet pożądane".
"Jako społeczeństwo demokratyczne powinniśmy być aktywni" - stwierdził. Przyznał, że choć sam ma "inny kalendarz na dzisiejszy dzień" i będzie przebywał w Lublinie, to "zaprasza nauczycieli na Szucha (al. Szucha w Warszawie, siedziba resortu)".