- Nie ma przypadku, to czysta pragmatyka. To jest wypowiedziane z pełną świadomością tego, co się mówi. On wie, kiedy się wypowiada, bo chce być słyszany. Wstrzelił się w moment, który potęguje jego słowa. Temu człowiekowi absolutnie nie można odmówić inteligencji czy sprawczości. Osiągnął dokładnie to, co chciał osiągnąć - tak o słowach Manfreda Webera mówi portalowi niezalezna.pl europoseł Prawa i Sprawiedliwości, prof. Karol Karski.
Aleksander Mimier, Niezalezna.pl: Manfred Weber zapowiedział w telewizyjnym wywiadzie, że Prawo i Sprawiedliwość "będzie zwalczane". To punkt graniczny w coraz bardziej napiętych relacjach Warszawa-Unia Europejska?
Prof. Karol Karski: To nie jest pierwsza nieszczęśliwa wypowiedź Manfreda Webera. Ten polityk to antytalencie w wypowiadaniu się w rozmaitych sprawach. Dziwię się, że go jeszcze tam trzymają. Trzeba przy tym pamiętać, że on jest bardzo szczery w prezentowaniu swoich poglądów. To nie lapsusy językowe, to projekcja jego myślenia.
To kolejny z wielu przykładów, że Niemcy, co do zasady, nie powinni zajmować kierowniczych stanowisk w organizacjach międzynarodowych, ponieważ historia ich narodu jest taka, że po prostu wolno im mniej, a z drugiej strony nie potrafią się ograniczać. Ich wszelkie przeprosiny mają charakter wyłącznie fasadowy.
Pan Weber jest dobrym przykładem, że Niemiec nie potrafi prawdziwie przeprosić, że nie potrafi zachować się właściwie. Jeśli on nomen omen wstrzeliwuje się w 79. rocznicę Rzezi Woli - największej w historii II wojny światowej jednorazowej masakry na cywilach – z wypowiedzią, że polski rząd jest dla niego wrogiem, a sam chce zaprowadzić porządek, to jakie jest pierwsze skojarzenie?
W 1939 roku już „zaprowadzali porządek”. Wtedy też uważali się za prawdziwą Europę, nosicieli wartości cywilizacyjnych…
Nie ma przypadku, to czysta pragmatyka. To jest wypowiedziane z pełną świadomością tego, co się mówi. On wie, kiedy się wypowiada, bo chce być słyszany. Wstrzelił się w moment, który potęguje jego słowa. Temu człowiekowi absolutnie nie można odmówić inteligencji czy sprawczości. Osiągnął dokładnie to, co chciał osiągnąć. To prosty komunikat: „Polacy, bójcie się nas. Pamiętajcie, że mamy tutaj wpływy. Wracajcie do szeregu. Wielokrotnie w historii przypominaliśmy wam, gdzie wasze miejsce.”.
Przewodniczący Europejskiej Partii Ludowej jak na razie odmówił debaty z premierem Mateuszem Morawieckim. Niewykluczone jednak, że dojdzie do kolejnych konfrontacji.
Niemcy są wyjątkowo butni. Ta buta jest tak wielka, że często przysłania im jakieś ograniczenia. Pierwszy przykład z brzegu: fundacje niemieckich partii politycznych finansują aktywność partii opozycyjnych w Polsce, różnych funkcjonujących wokół nich projektów, a wszystko to ze środków rządu niemieckiego.
Propozycja debaty została skalkulowana. Wcale nie wykluczam, że pan Weber – żyjący w przekonaniu, że należy do „narodu predystynowanego do pełnienia funkcji kierowniczych” (cytat z innego Niemca ze świata obecnej polityki) – jeszcze będzie chciał podzielić się swoimi poglądami i uznać, że poinstruuje polskiego premiera, jak powinny wyglądać stosunki polsko-niemieckie.
Niemcy, co do zasady, nie czują ograniczeń. Swego czasu przysłali ambasadora do Polski, który nie dość, że był synem ostatniego adiutanta Adolfa Hitlera, to w dodatku był wysokim funkcjonariuszem niemieckich służb specjalnych. Takich funkcjonariuszy owszem wysyła się na stanowiska ambasadorskie, ale nie do państw zaprzyjaźnionych, a na przykład do Korei Północnej.
Dla Niemców etyka definiowana jest przez prawo, a nie odwrotnie. Zasadniczo, wszystko, co pozostaje w granicach jakkolwiek stanowionego prawa, jest dla nich czymś właściwym, moralnym i etycznym. W naszej kulturze, jeśli coś jest niezgodne z etyką, to w pewnym momencie się zatrzymamy. Nie wszystko, co dopuszczalne przez prawo, jest do zrealizowania.
Oni potrafią powiedzieć „przepraszam”, że zabili kilka milionów Polaków, opuścić flagi do połowy masztu na ambasadzie Niemiec w Warszawie. Nie potrafią jednak wyciągnąć z tego logicznych konsekwencji – zapłacić reparacji czy postawić w Berlinie pomnika pomordowanych Polaków. To drugie działanie nie byłoby nawet dla nich jakimś finansowym wysiłkiem. Z okrutnych zbrodni chcą się z tego rozliczyć po prostu słowem „przepraszam”. Zaiste trzeba być w swoim mniemaniu wielkim, by z tak straszliwych zbrodni rozliczać się takim jednostronnym oświadczeniem. Gdy w ten sposób żąda się od ofiar „wybaczenia”, to nie jest to oczekiwanie „wybaczenie”, a żądanie podporządkowania się, uległości.
Gdzie w tym sporze jest lider opozycji Donald Tusk?
Pan Weber w tej debacie zjawiłby się oczywiście jako protektor Donalda Tuska – to widoczne gołym okiem. Całość rządów Donalda Tuska była ustawiona pod chęć zrobienia kariery międzynarodowej. Był protegowanym Angeli Merkel. To wygląda tak, jakby pani kanclerz niejednokrotnie kazała mu robić głupie, niekiedy wręcz nieracjonalne, rzeczy. Sprawdzała go, czy jest w stanie wystąpić przeciwko swojemu państwu, jeśli powie się mu o europejskich standardach i konieczności takiego działania.
Niespecjalnie przejmuje się pan profesor brakiem podmiotowości lidera Platformy Obywatelskiej.
Prawda zawsze boli najbardziej. Pochylam się nad nim z głęboką troską.