"W PE w tej chwili jest procedowany projekt likwidacji państwa polskiego. O tym mówi się w Polsce bardzo mało. Musimy z tym przekazem trafić do polskich obywateli i przekonać ich, że jeśli nie zrobimy jakiejś ogromnej akcji protestacyjnej, to Tusk podpisze te wszystkie nowe traktaty. Wtedy jedyne, co rząd w Polsce będzie mógł realnie zrobić, bez zgody Niemiec, to zorganizować jakiś lokalny festyn - ale nie patriotyczny, ani rodzinny. To jest dziś najpoważniejsze wyzwanie" - mówił na antenie TVP Info eurodeputowany PiS, Patryk Jaki.
Na łamach "Berliner Zeitung" ukazał się tekst, w którym niemiecki komentator, a zarazem wykładowca akademicki, mieszkający w Polsce od lat - Klaus Bachmann, daje szereg "rad" nowemu rządowi, który miałaby utworzyć opozycja.
O szczegółach przeczytają Państwo w tekstach poniżej:
Zapytany o to eurodeputowany PiS, odparł, że "tak wygląda oczywisty plan opozycji".
"Porównajmy sobie to do Niemców. To jak oni przygotowywali się do rządzenia i to, jak teraz PO przygotowuje się do rządzenia. Tam przez 2 miesiące przy ogromnych tarciach trwało przygotowywanie programu. Tutaj dzisiaj, jeśli chodzi o Donalda Tuska, nie ma żadnej rozmowy o programie, bo tego programu nie da się połączyć. Jedyne o czym się w tej chwili mówi mówi to rozdzielanie stołków i program Zemsta plus. To jest oczywiste, że oni będą chcieli to wprowadzać, bo jeżeli nie będzie chleba, to muszą być igrzyska"
– mówił polityk w programie #Jedziemy.
I wskazał - Polskę czeka to, co widzieliśmy wcześniej, kiedy rządziła PO - postępująca reglamentacja wolności we wszystkich obszarach życia, pokazowe procesy.
"Musimy w tej chwili po prostu bronić w Polsce wolności państwa. Cel tego publicysty jest prosty - on radzi opozycji cementowanie swojej władzy. Pozbycie się demokracji"
– dodał.
"Rady" niemieckiego komentatora sprowadzają się również do kwestii blokowania przez prezydenta Andrzeja Dudę - pomysłów ewentualnego nowego rządu. Zapytany o tą część eseju Niemca, Patryk Jaki przyznał - "równie dobrze Tusk mógłby powołać swój równoległy rząd kilka lat temu i sobie działać, w ramach procedury Senatu uchwalać równoczesne prawa i nie przejmować się tym, jakie decyzje podjęli Polacy. To jest absurd".
"Nasz obóz traktował inaczej demokrację. My moglibyśmy myśleć w podobny sposób i ograniczać niemal do zera możliwości samorządów. Prawa jest taka, że za naszych rządów, samorządy odżyły, przeznaczaliśmy na nie wiele środków. Przekazywaliśmy środki tam, gdzie rządzi opozycja, bo dla nas Polska jest jedna. Oni chcą powiedzieć - Polska to my. To jest kolosalna różnica. Gdyby Tusk nie bawił się w rozdzielanie lotów, prezydent Lech Kaczyński jeszcze by żył. To są fakty. Tak wyglądała kohabitacja za czasów Tuska. Niemcy teraz nawołują do tego samego. Polska ma zamienić się w dyktaturę"
– ocenił.
Jak przyznał - "musimy bardzo poważnie bronić naszej wolności".
"Jest jednak pewien pozytyw, my mamy prawie 200 posłów, my się nie poddamy. Będziemy walczyli o to, żeby ta władza, te niemieckie słupy rządziły w Polsce jak najkrócej. My układamy nowy plan i będziemy walczyć o to, aby ta reglamentacja wolności w Polsce nie postępowała zbyt długo"
– podkreślił Jaki.
Dziennikarz wskazał, że w latach 2007-2010 mieliśmy już do czynienia z polityczną wojną pomiędzy rządem Tuska, a prezydentem Lechem Kaczyńskim. "Co należy zrobić, żeby nie powtórzyło się to, co w 2010 roku?" - zapytał swojego rozmówcy.
"Trzeba przede wszystkim odwoływać się do ludzi i przekonywać Polaków, że ta władza nie ma żadnego programu. Są motywowani tylko zemstą. Będą likwidowali wszystkie te programy, które my wprowadziliśmy"
– brzmiała odpowiedź.
Temat rozmowy zszedł na to, nad czym obecnie pracuje Parlament Europejski...
Przypomnijmy - 25 października (jutro) w Parlamencie Europejskim ma odbyć się głosowanie nad propozycją daleko idących zmian unijnych traktatów. Wśród zapisów pojawia się m.in. likwidacja prawa weta w 65 przypadkach, co znacznie osłabia decyzyjność państw członkowskich i stwarza ogromne możliwości największym krajom, zwłaszcza Niemcom i Francji.
O szczegółach zmian, które bez wątpienia dotkną Polski, mówili ostatnio zarówno Jacek Saryusz-Wolski oraz Przemysław Czarnek.
"W PE w tej chwili jest procedowany projekt likwidacji państwa polskiego. O tym mówi się w Polsce bardzo mało. Musimy z tym przekazem trafić do polskich obywateli i przekonać ich, że jeśli nie zrobimy jakiejś ogromnej akcji protestacyjnej, to Tusk podpisze te wszystkie nowe traktaty. Wtedy, jedyne, co rząd w Polsce będzie mógł realnie zrobić, bez zgody Niemiec, to zorganizować jakiś lokalny festyn - ale nie patriotyczny, ani rodzinny. To jest dziś najpoważniejsze wyzwanie"
– odniósł się do tych zamiarów Patryk Jaki.
"W tym dokumencie już na początku jest odwołanie do manifestu Spinellego. Tam są zapisy o stworzeniu państwa europejskiego. Oni piszą o tym wprost. Widać jasno, co on oznacza dla Polski. Dzisiejsze kompetencje państwa narodowego mają być przeniesione bezpośrednio do UE" - dodał polityk.
Jak stwierdził - "w myśl tego - Polska będzie istnieć, ale realnie nie będzie nic znaczyć. Niemcy będą robili, co chcą".