Do usunięcia pierwotnego profilu Konfederacji na Facebooku doszło w środę 5 stycznia. Wywołało to poruszenie nie tylko polityków partii dotkniętej decyzją operatorów mediów społecznościowych, ale również polskiego rządu.
"Kancelaria Prezesa Rady Ministrów głęboko nie zgadza się z decyzją, której skutkiem jest ograniczenie możliwości funkcjonowania w Internecie legalnie działającej w Polsce partii politycznej"
- poinformowała tego samego dnia Kancelaria Premiera, wskazując, że godzi to w podstawowe wolności obywatelskie.
Konfederacja założyła nową stronę, tym razem koła poselskiego. Choć zbierała ona obserwujących w błyskawicznym tempie, to jednak usunięto ją... po 7 godzinach.
Co dalej? Na brak wolności słowa tym razem odpowiedziano w inny sposób. Na Facebooku pojawiła się strona "Partia, której nazwy nie wolno wymawiać". Wygląda na to, że był to strzał w dziesiątkę, bowiem obserwujących przybywa z każdą minutą - jest ich już ponad 63 tysiące. Pokazuje to, że wolność słowa stłumić będzie bardzo ciężko, a chcący zawsze znajdzie sposób na obejście absurdalnych zakazów.