Sprawdź gdzie kupisz Gazetę Polską oraz Gazetę Polską Codziennie Lista miejsc »

Opozycja twierdzi, że nikt w Polsce nie chce nielegalnych migrantów? Na pytanie o Ochojską - cisza!

Odkąd kilka tygodni temu na arenie europejskiej wypłynął na nowo temat nielegalnych migrantów, jest on zagadnieniem omawianym bardzo szeroko w przestrzeni medialnej. Nic dziwnego, gdyż rozwiązanie zaproponowane (a zablokowane przez Polskę i Węgry), czyli tzw. "pakt migracyjny" stawia sprawę jasno: albo przyjmujemy migrantów albo płacimy za każdego nieprzyjętego. Na ten temat red. Katarzyna Gójska dyskutowała dziś w programie "W Punkt" w TV Republika ze swoimi politycznymi gośćmi.

Program "W Punkt"
Program "W Punkt"
Zrzut ekranu (Telewizja Republika)

Kilka dni temu na Twitterze ministra ds. UE ukazał się wpis na temat "paktu migracyjnego", czyli tego systemu, który chce na nowo, po kilku latach, znowu wdrożyć Unia Europejska. Chodzi przede wszystkim o to, aby rozlokować nielegalnych migrantów z krajów, w których jest ich najwięcej, do pozostałych państw członkowskich, w tym Polski. 

"Jeden z "ciekawszych" zapisów projektu rozporządzenia wprowadzającego mechanizm obowiązkowej relokacji migrantów. Pula solidarnościowa proponowana przez Komisję (liczba relokacji i kary za ich brak) jest poufna do czasu jej akceptacji przez Radę"

– napisał Szymon Szynkowski vel Sęk, dodając zdjęcie, gdzie te zapisy widać czarno na białym.

"Czemu nie możemy poznać tych wszystkich informacji wcześniej - przed ewentualnym przyjęciem tegoż paktu?" - pytała red. Gójska swoich politycznych gości. 

"Wydaje, się, że to jest taktyka KE, którą znamy od lat. Oni chcą ogrywać, ogrywają sojusznisków. To samo było z Polską, co do KPO. Teraz ten pakt migracyjny jest kolejną taką propozycją, za którym kryje się inna rzeczywistość, niż ta, która jest przedstawiana. Nawet jeśli złożylibyśmy odpowiedni wniosek, to nie ma 100% gwarancji, że Polska będzie z tego zwolniona. Nie możemy przesądzać, czy Polska byłaby zwolniona czy też nie..."

– mówiła Joanna Lichocka.

W senacie pojawił się projekt uchwały ws. "nieregularnej migracji". Co to znaczy? Dobre pytanie. Odpowiedzi na nie nie znał nawet Artur Łącki (PO). 

"Wydaje mi się, że chodzi o tych migrantów, którzy chcą wjechać na teren Unii Europejskiej bez dokumentów, ale nie pracowałem przy tym projekcie, więc proszę pytać tego, kto to napisał..."

– próbował wybrnąć poseł .

Odnosząc się do słów Joanny Lichockiej, Łącki zarzucał posłance "straszenie Polaków wagonami migrantów".

"Ona znowu straszy wszystkich Polaków, że zaraz nam przywiozą wagonami migrantów, rozrzucą po Polsce i każda gmina będzie miała obowiązek ich przyjmować"

– mówił, wciąż nie odpowiadając na pytanie o "nieregularną migrację".

Jak stwierdził - "my też nie jesteśmy za tym, aby nielegalnych migrantów do Polski nie przywozić. I nikt ich tu nie przywozi. Najazdu tych migrantów nie widać, a wy przed tym straszycie".

Zapytany natomiast o to, dlaczego liczby migrantów - w myśl opublikowanego przez ministra ds. UE dokumentu - są ukrywane, polityk PO odpowiedział następująco: "Nie wiem. Jeśli przyjąć za prawdę to, co twierdzi minister, wydaje mi się, że chodziło o to, że dokument wejdzie w życie za 3-4 lata i wtedy będzie wiadome, ilu tych migrantów do podziału będzie. To nic dziwnego w takim razie, że tych liczb teraz się nie podaje".

"Nikt nie chce nielegalnych migrantów". Czyżby?

Pytanie o definicję "nieregularnej migracji" zostało zadane również posłowi Lewicy Zdzisławowi Wolskiemu, ale i on "nie znał odpowiedzi".

Stwierdził jednak, że jest "to tylko kwestia nazewnictwa".

"UE nad nową polityką debatuje teraz biorąc pod uwagę poprzednio popełnione błędy - m.in. zamieszki we Francji. Teraz trwają prace nad tym, co zrobić w przyszłości. Ostatnio Polska pod rękę z Orbanem to zablokowała. Ale te rozmowy z pewnością wrócą"

– stwierdził, dodając, że pakt migracyjny... zabezpiecza interesy Polski.

Red. Gójska postanowiła dopytać o tę ostatnią kwestię. Dziennikarka zaznaczyła, że takie działania, owszem, są w interesie, ale nie Polski, a przede wszystkim Berlina. Bo nawiasem mówiąc - to właśnie kraje jak Niemcy czy Francja mają problem z migrantami, których sami nie tak dawno do siebie zapraszali.

"Interesem Polski jest bycie w centrum UE czy na obrzeżach?" - brzmiała odpowiedź Zdzisława Wolskiego.

"Narzuca się narracje, że przyjdą do Polski muzułmanie i niewiadomo, co tu będą robić, a nikt w Polsce - rozsądny - nie jest za niekontrolowanym sprowadzaniem cudzoziemców do Polski"

– rzucił.

"A co z Janiną Ochojską?" - pytała Katarzyna Gójska. 

"Trzeba tu zachować jakiś złoty środek. Sytuacja demokratyczna w Polsce jest bardzo zła, a będzie jeszcze gorsza. Musimy mieć ludzi do pracy, będą nam potrzebni ludzie z innych krajów - nawet muzułmańskich. Wiadomo, zawsze się mogą zdarzyć jakieś incydentalne przypadki, ale trzeba na to uważać. Bądźmy rozsądni i myślmy, co będzie za kilka lat"

– próbował wybrnąć polityk Lewicy.

Zdaniem Małgorzaty Golińskiej, wiceminister klimatu, komisarze unijni "nie chcą podać wprost, że Polska mogłaby być wyłączona z tej paktu, ale to jest oczywiste. Polska mogłaby być wyłączona to tylko wtedy, jeśli dalej byłaby pod presją migracyjną".

"Tak, w tej chwili faktycznie pod nią jesteśmy. Ale za chwilę - czego wszyscy życzymy Ukrainie - ta wojna może się skończyć. My na przymus się zgodzić nie chcemy. I się nie zgodzimy. Widać tutaj przecież, że ci, którzy sami tych ludzi zapraszali, godząc się na przemyt ludźmi, teraz mają problem. Przecież ci ludzie często płacą, aby dostać się do Europy. Zastanawia, dlaczego tu nikt nie powiedział 'stop'. Przecież jak my uszczelnialiśmy swoją granicę z Białorusią, były apele do KE o interwencję, było wiele negatywnych głosów"

– przypomniała wiceszefowa resortu klimatu i środowiska.

Jak wskazała - "kwoty, liczby są pokrywane, bo KE lubi sobie nadawać prawa, których nie ma w myśl traktatów, a tak to wygląda, co do migrantów. Moim zdaniem - są to narzędzia służące do szantażu".

Zmiana o 180 stopni

Unijna komisarz do spraw wewnętrznych Ylva Johansson odwiedzając (kilka dni temu) włoską wyspę Lampedusa, na którą przybywają setki migrantów z Afryki Północnej oświadczyła podczas konferencji prasowej, że "jeśli jakieś państwo nie zaangażuje się w relokację 'migrantów' musi płacić, nie tylko krajom, które są pod presją, ale także krajom trzecim".

Słowa te padły kilka dni po udzielonym TVN24 wywiadzie, gdzie Johansson mówiła, że tzw. pakt migracyjny, czyli unijne porozumienie w sprawie relokacji migrantów, nie ma charakteru przymusowego.

"Myślę, że Pani komisarz mówiąc te słowa w telewizji konkurencyjnej, prywatnej, - o tym, że Polska nie będzie musiała przyjmować migrantów, zataiła informacje o tym, że aby móc się nie zgodzić, będziemy musieli płacić. To pokazuje intencje urzędników brukselskich, którzy wiedzą, co chcą zrobić wprowadzając ten pakt"

– mówiła Golińska.

Jak oceniła - "my mamy zostać z problemami, który zapoczątkowali Niemcy. Bardzo ważne jest, aby w toku tej dyskusji uświadomić sobie to, co już dziś jest zapisane w tym projekcie. Nie przywiązujmy się do tego, co mówią politycy UE. Trzeba mówić jasno, że żaden polityk z Polski, bez względu na ugrupowanie, nie zgodzi się na zaproponowanych przez KE "pakt migracyjny". Nie mylmy tutaj, nie mieszajmy faktów. Nie można wrzucać wszystkich do jednego worka.

"Uchodźcy, migranci zarobkowi, a nielegalni migranci to zupełnie co innego. Kraje, które nie zgadzają się na migrantów nielegalnych, mają problem, a chcą nas nim obarczyć"

– dodała.

 



Źródło: niezalezna.pl

#Katarzyna Gójska #Telewizja Republika #W punkt #Polska #polityka

Anna Zyzek