Trzeba przyznać - Lech Wałęsa swoimi wypowiedziami zadziwił już nie raz, jednak z każdą kolejną wypowiedzią zdaje się być coraz gorzej. Przykładem było chociażby przemówienie podczas warszawskiego marszu Tuska zorganizowanego na początku czerwca.
"Podejrzewam, że tylu słuchaczy co dziś, w życiu już mi się nie zdarzy. Na tym spotkaniu chcę powiedzieć, że jestem człowiekiem sukcesu tysiąclecia, tak mówią niektórzy. Robotnik, elektryk, dużo dzieci, cztery profesury honorowe, ponad sto doktoratów, a medali mam więcej jak Leonid Breżniew"
– mówił wówczas, zanudzając wyraźnie zgromadzoną wokół sceny publiczność. Ale o tym pisaliśmy w odrębnym tekście:
[https://niezalezna.pl/487022-marsz-4-czerwca-lech-walesa]
W środę były prezydent Polski spotkał się z mieszkańcami Gliwic, gdzie wygłosił, zgodnie z tradycją, swoją przemowę. Jeden fragment jego przemówienia, gdzie - skromny jak zawsze - zaczął opowiadać o swoich życiowych sukcesach, zadziwił najbardziej. Stwierdził bowiem, że fakt, osiągnął PRAWIE wszystko, ale czegoś tu jednak brakuje...
"Jak mówiłem Państwu - prawie wszystko osiągnąłem. Zostało mi papiestwo"
– rzucił nagle, dodając po chwili pół żartem, pół serio - "no ale... papieżem to nie będę".
"A tak to wszystko po drodze udało mi się osiągnąć"
– powtórzył, w razie w, gdyby ktoś nie usłyszał.
— Bambo (@obserwujesobie) June 23, 2023