Posłanka Wcisło i towarzysząca jej grupa przybyły na galę, by... zrobić hałas. Taki był ewidentny cel jej wizyty. - Kobiety mają dość zamordyzmu, kobiety powinny się bronić, ale przed PiS-em. Pani Pawłowska, niech pani nie ucieka - krzyczała przez megafon posłanka Koalicji Obywatelskiej Marta Wcisło, otoczona paniami z transparentami takimi jak:
- "PiS się kończy"
- "Brońmy się przed PiS-em"
- "Obrona przed PiS"
"Pani poseł, niech pani wyjdzie do kobiet" - wykrzykiwała Wcisło. Następnie miała miejsce jeszcze jedna ciekawa sytuacja. Posłanka Wcisło została zaproszona na galę, ale stwierdziła, że... "jest z koleżankami". - Dziewczyny idziemy z transparentami - powiedziała, po czym ruszyła w stronę wejścia.
"Ja rozumiem, że trwa kampania wyborcza..." - mówił mężczyzna, który stał na wejściu. Upomniał posłankę Wcisło, że ta "robi cyrk". - Tak się nie robi - dodał.
Posłanka Wcisło przyznała, że miała oficjalne zaproszenie na galę. Chciała jednak zrobić happening i wejść z grupą kobiet z transparentami, nazywając je "asystentkami społecznymi". Sama trzymała w ręku... pałkę z różową wstążeczką i garść monet, jak sama stwierdziła, "srebrników".
Kiedy Wcisło usłyszała, że może sama wejść na galę głównym wejściem, ruszyła tam... z grupą kobiet. Po drodze spotkała posła Sylwestra Tułajewa. - O, pan poseł. Pan poseł niech wprowadzi moje koleżanki bo nie chcą nas wpuścić - powiedziała.
Poseł zignorował krzyki Marty Wcisło, podobnie, jak ochroniarze, którzy ostatecznie nie wpuścili hałaśliwej grupy do środka. I po co to było?