Całkiem niedawno, prezes partii rządzącej, w jednym z wywiadów wyraził chęć wzięcia udziału w debacie z Tuskiem. Postawił jednak warunek - nie może dojść podczas niej do „obrzucania wyzwiskami czy pogróżkami”. Lider "totalnej" zareagował niemalże od razu. Napisał w mediach społecznościowych, że... podejmuje rzuconą rękawicę.
„Jestem gotowy do debaty w dowolnym czasie i miejscu, panie prezesie. Będę czuły i delikatny, chociaż amnestii obiecać nie mogę”
- brzmiał jego wpis na Twitterze.
Starcie politycznych tytanów?
Debata Jarosława Kaczyńskiego z Donaldem Tuskiem byłaby prawdziwym wydarzeniem politycznym, ale trzeba przyznać, że gdyby na miejscu szefa PiS, stanął premier Morawiecki, śmiało można byłoby określić tę debatę mianem "starcia tytanów". Politycznych. Z jednej strony, będący od 5 lat szefem polskiego rządu - Mateusz Morawiecki, zaś z drugiej - były premier, były przewodniczący Rady Europejskiej, a obecnie lider "opozycji totalnej" - Donald Tusk.
"Super Express", rozmawiając z szefem rządu, zapytał go o taką możliwość. Odpowiedź była taka, jak można było się spodziewać - pozytywna!
"Oczywiście, jak trzeba będzie, to stanę do takiej debaty. Chociaż pamiętam te zagrywki, ciosy poniżej pasa, kopanie po kostkach, które były absolutnie niedopuszczalne"
- odparł premier.