"Gdyby takie rzeczy działy się za czasów Zjednoczonej Prawicy. Bruksela byłaby już postawiona w stan gorączki. Protesty na ulicach. Ta władza robi wszystko i może sobie na to pozwolić, wiedzą o tym doskonale. Każdego dnia idą krok dalej. Mają tutaj otwarte pole" - tak do akcji bodnarowców wokół Roberta Bąkiewicza i przeszukiwań zarówno w domach członków stowarzyszenia "Marsz Niepodległości", jak i w samej jego siedzibie, odniosła się Beata Szydło, była premier RP.
Dziś wcześnie rano Robert Bąkiewicz poinformował w mediach społecznościowych, że do jego domu weszła policja, celem przeprowadzenia rewizji. Analogiczne działania prowadzono w domu Mateusza Marzocha, byłego członka zarządu stowarzyszenia, obecnie asystenta wicemarszałku Sejmu Krzysztofa Bosaka.
Republika dowiedziała się nieoficjalnie, że prokuratura wczoraj zdecydowała o wyłączeniu serwerów stowarzyszenia Marszu Niepodległości.
Poinformował o tym dziś podczas rozmowy z Beatą Szydło, byłą premier RP, Adrian Klarenbach.
Polityk zapytana wprost, czy jest to komuna we współczesnym wydaniu, odparła: "proszę zwrócić uwagę - uderzenie w niezależność Sądu Najwyższego, atak na I prezes SN, atak na instytucje państwa, rozbicie mediów publicznych, rozbicie prokuratury, atak na wszystkie instytucje, które realizowały zadania zgodnie z ustawami i Konstytucją - i co? I nie ma żadnej reakcji".
"Tusk robi to dalej, konsekwentnie. Proszę sobie wyobrazić, gdyby takie rzeczy działy się za czasów Zjednoczonej Prawicy. Bruksela byłaby już postawiona w stan gorączki. Protesty na ulicach. Ta władza robi wszystko i może sobie na to pozwolić, wiedzą o tym doskonale. Każdego dnia idą krok dalej. Mają tutaj otwarte pole"
I kontynuowała: "tym bardziej, powinniśmy widzieć to wszystko w szerszej perspektywie, nie skupiając się tylko na jednym wydarzeniu. Musimy zrozumieć, że jest to założony plan zakładający, że niszczymy instytucję państwa, niszczymy środowiska konserwatywne. To wymaga naszej refleksji i przede wszystkim zjednoczenia".