Wyszukiwanie

Wpisz co najmniej 3 znaki i wciśnij lupę
Reklama
Polityka

Raport z oblężonego kraju. Niemcy na krawędzi. Republika Federalna Imigrantów

Ulice rządzone przez arabskie klany, fala brutalnej przestępczości, której ofiarami padają miejscowe kobiety i dzieci oraz państwo, które w imię ideologii multi-kulti abdykowało z obowiązku zapewnienia bezpieczeństwa własnym obywatelom. To nie fragmenty dystopijnej powieści, lecz obraz dzisiejszych Niemiec. Kraj, który przez dekady był symbolem stabilności i dobrobytu, dziś mierzy się z bezprecedensowym kryzysem, będącym prostą konsekwencją katastrofalnej polityki migracyjnej. Niemcy stają się państwem obcym dla samych Niemców, a cena za polityczną poprawność elit jest płacona krwią i strachem zwykłych ludzi - pisze w "Gazecie Polskiej" Grzegorz Wierzchołowski.

Oficjalne dane malują obraz głębokiej i niekontrolowanej transformacji. W 2023 roku populacja Niemiec wzrosła do rekordowego poziomu 84,7 mln osób, co oznacza wzrost o około 300 tysięcy w porównaniu z 2022 rokiem. Kluczowym czynnikiem tego wzrostu był jednak nie przyrost naturalny, lecz dodatnie saldo migracji netto.

Reklama

Pod koniec 2024 roku w kraju przebywało około 3,3 mln osób ubiegających się o ochronę międzynarodową, a w samym 2023 roku saldo migracji netto wyniosło ponad 660 tys. osób. To tak, jakby w ciągu jednego roku do Niemiec przeprowadziła się cała ludność Wrocławia. Jednak wbrew rządowej propagandzie, nie są to „lekarze i inżynierowie”, lecz w przeważającej mierze młodzi mężczyźni z państw takich jak Syria, Afganistan i Turcja, przynoszący ze sobą obce normy kulturowe i głęboko zakorzenioną pogardę dla zachodnich wartości. Skutki tej inwazji demograficznej widać gołym okiem na ulicach, w szkołach i, co najtragiczniejsze, w policyjnych statystykach.

Kraj, którego już nie ma

Choć politycy i media głównego nurtu unikają tego terminu, istnienie stref „no-go” jest w Niemczech faktem. To całe dzielnice wielkich miast, w których niemieckie państwo utraciło monopol na przemoc, a prawo i porządek zostały zastąpione przez rządy klanów. To obszary, do których policja wjeżdża tylko w licznych patrolach, a strażacy i ratownicy medyczni są regularnie atakowani.

Najbardziej jaskrawe punkty tej mapy znajdują się w wielkich metropoliach. W samym Berlinie, gdzie pod koniec 2023 roku już blisko co czwarty mieszkaniec (24,4 proc.) nie posiadał niemieckiego paszportu, dzielnicami o najwyższym odsetku obcokrajowców pozostały Mitte (37,4 proc.) i Friedrichshain-Kreuzberg (30,5 proc.). W niektórych rejonach, jak berliński Neukölln, od lat mówi się o dominacji klanów kontrolujących m.in. handel narkotykami. Zjawisko to potwierdzają policyjne raporty. W 2023 roku w Berlinie odnotowano 1063 przestępstw przypisanych członkom klanów, co stanowiło wzrost o 20 proc. w stosunku do roku poprzedniego. Wśród nich było 120 brutalnych przestępstw i 56 gróźb z użyciem broni.

Symbolem nienawiści do niemieckiego państwa stały się coroczne zamieszki w noc sylwestrową. Na przełomie 2024 i 2025 roku w samym Berlinie aresztowano ponad 400 osób, a rannych zostało 30 policjantów. Podobne, choć mniej intensywne ataki na służby odnotowano w Kolonii, Hamburgu i Monachium. Scenariusze powtarzają się: funkcjonariusze i ratownicy są atakowani fajerwerkami, butelkami, a w dzielnicy Neukölln w poprzednich latach zwabiano ich w zasadzki przy płonących barykadach. Po zamieszkach z przełomu 2022 i 2023 roku, w których zatrzymano w Berlinie 145 osób reprezentujących 18 narodowości (w tym 45 z niemieckim paszportem), debata publiczna skupiła się na problemie nieudanej integracji.

Ponury obraz wyłania się także z sytuacji panującej w Zagłębiu Ruhry. W dzielnicy Duisburga Marxloh, zdominowanej przez migrantów (około 75 proc. populacji ma korzenie imigranckie, a ponad połowa nie posiada niemieckiego obywatelstwa), rdzenni niemieccy mieszkańcy skarżą się na agresję i poczucie wyobcowania. W 2020 roku po jednej z akcji policyjnej, w której funkcjonariusze zmierzyli się z tłumem, na policyjny adres mailowy wysłano groźby, że w dzielnicy obowiązuje „tylko radykalny szariat”, a autorzy wiadomości grozili śmiercią funkcjonariuszom i dziennikarzom.

Te „obszary problemowe” to także „Angsträume” – czyli tzw. przestrzenie strachu, których mieszkańcy, zwłaszcza kobiety, unikają po zmroku. W takich obszarach występuje połączenie czynników: wysoka przestępczość (na przykład kradzieże, napady, handel narkotykami), działalność gangów lub klanów przestępczych (często o migranckim pochodzeniu), słaba integracja części migrantów, a także poczucie bezradności wśród mieszkańców i policji. Media i mieszkańcy wskazują, że niektóre z tych miejsc stają się „trudne do kontrolowania” dla władz, co prowadzi do eskalacji konfliktów. Jako przykłady takich miejsc wymienia się choćby Altenessen, dzielnicę Essen (wysoki odsetek migrantów, głównie z Turcji i Syrii, regularne bójki młodzieży migranckiej, porachunki między klanami, bezrobocie), czy też St. Georg w Hamburgu (obszar popularny wśród migrantów z Afryki i Bliskiego Wschodu, w 2024 roku doszło tam do głośnej serii napadów na kobiety, dokonanych przez młodych migrantów, którzy nie przeszli procedur azylowych).

Niemiecki rząd, zamiast walczyć z problemem, próbuje go... zakwaterować. Symbolem tej polityki stał się ośrodek dla uchodźców na terenie byłego lotniska Tegel w Berlinie, który w szczytowym momencie miał przyjąć kilka tysięcy osób, stając się jednym z centralnych punktów recepcyjnych. W maju 2025 roku zdecydowano, że obiekt będzie służył jako schronienie dla uchodźców co najmniej do 2031 roku! W planach jest również tymczasowe umieszczenie tam centralnego ośrodka recepcyjnego dla wszystkich osób ubiegających się o azyl przybywających do Berlina.

Więcej w najnowszym numerze "Gazety Polskiej": https://www.gazetapolska.pl/

Źródło: Gazeta Polska
Reklama