Na stronach medialnego koncernu "Welt" opublikowano materiał, w którym pojawia się informacja, że niemiecka policja federalna „wszczęła postępowanie karne przeciwko dwóm nieznanym mężczyznom noszącym kamizelki odblaskowe pod zarzutem próby przemytu ludzi”. „Próba ustalenia ich tożsamości za pośrednictwem Niemiecko-Polskiego Centrum Współpracy w Świecku nie powiodła się” – informuje serwis Welt. W dalszej części materiału dowiadujemy się, że ci mężczyźni w odblaskowych kamizelkach to najprawdopodobniej wolontariusze Ruchu Obrony Granicy, którzy „poprzez ukierunkowane sygnały ręczne, najwyraźniej wydając instrukcje przekroczenia granicy”, skłaniali somalijskich migrantów do przejścia na niemiecką stronę.
„Dwóch podejrzanych przemytników pozostało na terytorium Polski i filmowało działania policji przeciwko Somalijczykom” – donosi Welt. I podkreśla, że dzień wcześniej także w tym miejscu było dwóch mężczyzn w kamizelkach, a w obu przypadkach „według informacji Welt (…) istnieją przesłanki wskazujące na to, że nieznane osoby mogą być zwolennikami polskiej grupy aktywistów Ruch Obrony Granic”.
Bąkiewicz: To groźba!
Opisywana w Welt sytuacja miała miejsce 7 czerwca na byłym przejściu granicznym między Guben a Gubinem. Pięciu Somalijczyków próbowało wjechać do Niemiec, ale zostało zawróconych do Polski przez niemieckie służby graniczne. Sytuację monitorował partol obywatelskiej organizacji Ruch Obrony Granic, który filmował ten przypadek praktyki zawracania do Polski migrantów.
– Ten materiał, informacja o tym, że policja niemiecka wszczęła postępowanie karne, przeciwko nie wiadomo komu, ale sugerująca, że przeciwko wolontariuszom ROG, którym zarzuca się przemyt ludzi przy pomocy gestów, to wszystko jest atakiem na naszą inicjatywę pilnowania granicy. Traktuję to jako groźbę pod naszym adresem ze strony Niemców: „weźmiemy się za was”, a jednocześnie jako sygnał dla rządu Tuska: „zróbcie coś z nimi”
– mówi „Codziennej” Robert Bąkiewicz, lider Ruchu Obrony Granic.
Ruch od miesięcy prowadzi monitoring granicy zachodniej z Niemcami, rejestruje przypadki przerzucania do Polski migrantów z Niemiec przez tamtejszą policję oraz przypadki cofania z granicy do Polski migrantów, którzy chcą dostać się do Niemiec. Taki właśnie przypadek miał miejsce 7 czerwca. Bąkiewicz przypomina, że to Niemcy, a nie wolontariusze ROG łamią prawo. – W dodatku łamią własne prawo, po tym jak sąd administracyjny w Berlinie uznał, że taka właśnie praktyka, cofania na granicy migrantów starających się o azyl w Niemczech, jest nielegalna – mówi Bąkiewicz.
Na złodzieju czapka gore
Podkreśla, że Niemcy doskonale o tym wiedzą, ponieważ od razu cofają się, kiedy widzą, że ludzie ROG filmują ich czynności. – Na złodzieju czapka gore. Ponieważ jesteśmy skuteczni, jesteśmy solą w oku Merza i Tuska, którzy takie praktyki na granicy chcieliby ukryć przed opinią publiczną – mówi Bąkiewicz. – Stąd próba „ubrania nas w buty przemytników ludzi” – dodaje.
O tym, że publikacja "Welt" była pisana pod tezę, świadczą pytania, jakie redakcja zadała Bąkiewiczowi. Ricarda Breyton, redaktor Polityki Krajowej Welt, pytała m.in.: „Czy wie Pan, czy zwolennicy Pana organizacji namawiają nielegalnych imigrantów do przekraczania granicy z Niemcami?”, „Czy wie Pan, czy zwolennicy Pana organizacji namawiali pięciu Somalijczyków do przekroczenia granicy z Niemcami na przejściu granicznym Gubin-Guben 7 czerwca?”, „Jeśli tak, jaka jest Pana odpowiedź na krytykę, że można to uznać za nielegalny przemyt?”.
"Welt" dostał odpowiedź: „Z całą stanowczością podkreślamy, że to niemiecka policja od miesięcy prowadzi działania, które noszą znamiona nielegalnego procederu związanego z przerzutem migrantów na teren Polski. Mamy liczne relacje i nagrania wskazujące na to, że funkcjonariusze niemieckich służb granicznych przewożą nielegalnych migrantów na pas graniczny i wpychają ich siłą na terytorium Rzeczypospolitej Polskiej – często w sposób brutalny i uwłaczający godności tych ludzi. W ostatnich dniach podobna sytuacja miała miejsce w Żytowaniu, gdzie – po pojawieniu się naszych obserwatorów – niemiecka policja natychmiast się wycofała. Fakt ten najlepiej świadczy o świadomości bezprawności ich działań. Warto dodać, że nawet niemiecki sąd administracyjny potwierdził, że push-backi stosowane przez niemiecką policję są nielegalne. W przypadku Somalijczyków, o których Pani wspomina, również posiadamy informacje, że zostali wypchnięci z Niemiec na terytorium Polski, a przy tym pozbawiono ich dokumentów i telefonów – co potwierdza dobrze znany schemat działań niemieckich służb. Ruch Obrony Granic prowadzi całkowicie legalne działania obywatelskie – dokumentujemy sytuację na granicy, nagłaśniamy nielegalne działania funkcjonariuszy niemieckich oraz domagamy się respektowania prawa międzynarodowego i integralności terytorialnej Polski. Nasi wolontariusze nie prowadzą żadnych działań, które można by utożsamiać z przemytem ludzi – przeciwnie: staramy się przeciwdziałać temu zjawisku, wskazując odpowiedzialnych”. Bąkiewicz poprosił o autoryzację tekstu przed publikacją. "Welt" tekstu nie przesłał, a zamieścił jedynie niewielki fragment odpowiedzi Bąkiewicza.
Nie damy się zastraszyć
Bąkiewicz podkreśla, że w sytuacji, w której niemiecki rząd wypycha ze swojego terytorium migrantów, spodziewa się ataków na ROG. – To nie pierwszy raz. W marcu na moście w Zgorzelcu podczas manifestacji miały miejsce prowokacje, o które podejrzewam niemiecki BND – przypomina Bąkiewicz. Protest w Zgorzelcu przeciwko przerzucaniu przez Niemcy do Polski nielegalnych migrantów zorganizowany przez Stowarzyszenie Roty Marszu Niepodległości i współorganizowany przez kluby „Gazety Polskiej” zgromadził rzeszę uczestników. W jego trakcie nagle pojawili się zamaskowani ludzie.
– Obok mnie stali zamaskowani osobnicy, ubrani na czarno, nie wiedzieliśmy, kto to jest. Zażądaliśmy ze sceny, żeby zdjęli maski, że nie chcemy takich obrazów, które mają być dla niemieckich mediów, że jakoby jacyś naziści pojawiają się na patriotycznej manifestacji. Otoczyliśmy ich i poprosiliśmy, żeby opuścili teren zgromadzenia, ale rzucili się do bójki, w ruch poszedł gaz łzawiący
– opisywał sytuację w marcu Adam Borowski, przewodniczący warszawskiego klubu „Gazety Polskiej”. Prowokatorom nie udało się rozbić demonstracji.
– Nie damy się zastraszyć. Dalej będziemy prowadzili działania – zapewnia Bąkiewicz. W odpowiedzi dla "Welt" zapowiedział: „Pragniemy poinformować, że planujemy w najbliższym czasie dużą manifestację w Berlinie, podczas której przypomnimy zarówno historyczne zbrodnie Niemiec, jak i aktualne naruszenia prawa na granicy polsko-niemieckiej. Domagać się będziemy m.in. zwrotu dóbr kultury zrabowanych Polsce w czasie II wojny światowej”. Redakcja "Welt" tego fragmentu w swoim tekście nie opublikowała...