Belgijski ekspert ds. energetyki, profesor uniwersytetu w Liege, Damien Ernst ocenił, że "Niemcy nie potrafią uczyć się na swoich błędach oraz desperacko dążą do ustanowienia uprzywilejowanych powiązań handlowych z Chinami, aby odzyskać pozycję przemysłowego lidera". Odniósł się w ten sposób do decyzji rządu Olafa Scholza, aby nie blokować zakupu przez chińską firmę udziałów w terminalu kontenerowym w hamburskim porcie.
"Niemcy stwarzają zagrożenie nie tylko dla siebie, ale również dla wielu krajów UE"
- podkreślił Belg w rozmowie z Polską Agencją Prasową.
Zastanawiając się nad źródłem tego strukturalnego problemu ekspert zwraca uwagę na nagminne powiązania niemieckich polityków z biznesem. Przykładem tego jest - jego zdaniem - gładkie przechodzenie "emerytowanych" polityków do pracy w sektorze prywatnym.
"Należy też zauważyć, że niemiecki przemysł już od ładnych kilku lat tracił swój blask, a kryzys gazowy to pogorszył. Wygląda na to, że Niemcy desperacko dążą do ustanowienia uprzywilejowanych powiązań handlowych z Chinami, aby odzyskać pozycje przemysłowego lidera. Nadszedł czas, aby RFN przyznała - zwłaszcza przed sobą - że nie jest już wyjątkowym krajem w Europie z nadzwyczajną gospodarką, ale jednym z wielu państw, które skorzystałoby na działaniu w sposób solidarny z całą UE"
- ocenia profesor Ernst.
Podkreśla, że Niemcy przez wiele lat mogły być dumne ze swojej gospodarki, ale teraz jest ona zagrożona - zwłaszcza przemysł samochodowy.
"Niemcy muszą zdać sobie sprawę, że nie mogą już zachowywać się jakby były czempionem UE, z którego osiągnięć korzysta cała Europa. Zajmie im trochę czasu, zanim uświadomią sobie, jakie jest ich właściwe miejsce w Europie. Byłby to pierwszy dobry krok do uzmysłowienia swoich błędów, które pogrążyły całą Unię w głębokim kryzysie, a także sprzyjały prawdopodobnie wybuchowi wojny na Ukrainie"
- konkluduje belgijski ekspert.