Sejm na trwającym posiedzeniu zajmie się sprawą uchylenia immunitetu Zbigniewa Ziobry. Prokuratura zapowiada postawienie mu zarzutów związanych z przekazywaniem fundacjom środków z Funduszu Sprawiedliwości.
Sprawa jest szeroko komentowana, bo pojawiły się zapowiedzi, że były minister sprawiedliwości może zostać aresztowany, co w związku z jego trwającym leczeniem onkologicznym może doprowadzić do pogorszenia stanu zdrowia.
Zastraszanie i próba utrzymania liberalnej dominacji
Akcje wymierzoną w polityków poprzedniego rządu, przeprowadzaną przez upolityczniony wymiar sprawiedliwości podsumował Marek Jurek.
Konserwatywny polityk ocenił, że tak "naprawdę nie chodzi o żadne łamanie prawa, tylko zastraszenie". - W moim przekonaniu o to chodzi, o to chodziło ministrowi Bodnarowi, dzisiaj jego następcy - przekonywał w rozmowie Super Expressu.
Tłumaczył przy tym skąd się wzięła idea Funduszu Sprawiedliwości. Przypomniał, że przez 30 lat w Polsce państwo z pomocą zagranicznych funduszy, np. funduszu norweskiego, którego operatorem była Fundacja Batorego "dbało o to, żeby rozwijał się trzeci sektor organizacji pozarządowych, ale tak naprawdę, żeby ten sektor był wsparciem dla liberalnej polityki". - Reszta to były jakieś przypadkowe organizacje - dodał Jurek. - I teraz to, co się obecnie dzieje, to jest taka próba zastraszenia, powiedzenia: "w ogóle nie liczcie na to, że kiedykolwiek, w jakikolwiek sposób będziecie mogli korzystać ze wsparcia publicznego, lepiej w ogóle tego nie bierzcie" - podkreślił.
- To jest również pokazanie samemu społeczeństwu, że nigdy żadnej głębokiej zmiany społecznej nie będzie. To jest rewanż za to, że w okresie tych rządów PiS-u, udolnie czy nieudolnie, ale próbowano tę sytuację w jakiś sposób naprawić - ocenił Marek Jurek.