Dziś najgroźniejszym wyzwaniem dla Tuska jest mobilizacja wyborców krytycznych wobec jego antydemokratycznej polityki. Tym bardziej iż ciągle ich przybywa. Uczynienie z wyborów prezydenckich swoistego plebiscytu przeciwko władzy koalicji 13 grudnia to bardzo niebezpieczny scenariusz dla lidera PO - pisze Katarzyna Gójska w "Gazecie Polskiej".
Od wielu miesięcy widać wyraźnie, iż władza przygotowuje się na scenariusz zakładający jakiś rodzaj zamachu na wybory. Zapowiedź polsko-unijnego szczytu w sprawie majowego głosowania to jedynie kolejne potwierdzenie słuszności tych przypuszczeń. Donald Tusk boi się konsekwencji ewentualnej porażki Trzaskowskiego i jeśli w jego ocenie stanie się ona bardzo prawdopodobna, to w Polsce dojdzie do jakiejś wersji tzw. scenariusza rumuńskiego.
Ani szef rządu, ani europejskie elity nie zaryzykują utraty władzy w Polsce. Przewodniczący Platformy ma w tej sprawie również silne motywacje osobiste.
Wyborcza klapa jego zastępcy to realna groźba utraty władzy. I choć Tusk sam najpewniej poważnie rozważa wariant przyspieszonych wyborów parlamentarnych, to jednak chce do nich doprowadzić na własnych warunkach i dopiero po całkowitym zdemolowaniu systemu sądownictwa. Jednym słowem – musi przejąć Pałac Prezydencki, zabetonować nowymi ustawami swoją władzę i dopiero później – już w warunkach pełnej kontroli – przeprowadzić wybory, w których upatruje szansę na całkowite przeoranie polskiej polityki i umocnienie swojej pozycji. Przeciwników politycznych pogrąży ustawianymi procesami, a tzw. sojuszników zmarginalizuje. Oczywiście szef rządu może układać się pod ten scenariusz z Komisją Europejską, działającymi w naszym kraju organizacjami, które żyjąc za przesyłaną z zewnątrz kasę, są w stanie iść na dowolne świństwo wobec Polski, może czuć wsparcie mediów tworzących od lat kordon bezpieczeństwa wokół jego środowiska, ale to wszystko za mało. Sytuacji społecznej nigdy nie da się zaprogramować. Można przewidywać reakcje ludzi, starać się nimi sterować lub po prostu je wywoływać, jednak nigdy nie będzie pewności, jaki efekt ostatecznie przyniosą te działania. Dziś najgroźniejszym wyzwaniem dla Tuska jest mobilizacja wyborców krytycznych wobec jego antydemokratycznej polityki. Tym bardziej że ciągle ich przybywa. Uczynienie z wyborów prezydenckich swoistego plebiscytu przeciwko władzy koalicji 13 grudnia to bardzo niebezpieczny scenariusz dla lidera PO. Rekordowo wysoka frekwencja w pierwszej turze to najskuteczniejszy sposób na zablokowanie wariantu rumuńskiego. Z jednej strony jasny sygnał, iż ludzie chcą wyborów i nie dadzą sobie ich za darmo odebrać, a z drugiej – presja na instytucje państwa, na których dziś spoczywa ciężar realizacji bezprawia i przemocy. To przecież nie tylko Tusk z Bodnarem dopuszczają się łamania prawa. Zaganiają do tego armię pracowników i funkcjonariuszy rozmaitych instytucji. System represji padnie, gdy to właśnie ci ludzie zrozumieją, że demokracja walcząca zmierza ku końcowi. Szef rządu wraz z kilkoma przybocznymi pewnie liczy na międzynarodowe funkcje objęte ochroną immunitetu, ale nie zabiorą ze sobą usłużnych prokuratorów, sędziów na telefon, urzędników KAS czy funkcjonariuszy różnych służb. Oni będą ostatnimi ofiarami tego patologicznego układu władzy. I to właśnie oni są też najbardziej wyczuleni na zmiany nastrojów społecznych. A wielka mobilizacja społeczna będzie tego sygnałem.