Pani Prezes, rozmawialiśmy w grudniu ubiegłego roku. Wówczas Pani stwierdziła, że w sądownictwie panują chaos i anarchia. Minęło 10 miesięcy, zmienił się minister sprawiedliwości. Jak Pani ocenia obecną sytuację i decyzje Waldemara Żurka?
Prof. Małgorzata Manowska, Pierwsza Prezes Sądu Najwyższego: Teraz już nie chaos i anarchia, tylko rządy bezprawia. Absolutnie bezprawne działania próbujące storpedować czynności sądowe i de facto prowadzące do wyłączenia z wymiaru sprawiedliwości ponad trzech tysięcy sędziów.
Największy dziś problem?
W tej chwili najbardziej intensywne czynności są podejmowane wobec sędziów Sądu Najwyższego. Następny będzie Naczelny Sąd Administracyjny, a kolejny krok to sędziowie sądów powszechnych. I nie wierzyłabym w zapewnienia ministra Waldemara Żurka, które gdzieniegdzie się pojawiają, że tego typu szykany nie dotkną tych ostatnich. Po pierwsze – ministrowi Żurkowi nie można ufać, patrząc na to, co robi. Po drugie – z niedawnej bezprawnej uchwały Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych Sądu Najwyższego wynika ewidentnie, że jeżeli chodzi o sędziów sądów powszechnych, to wobec nich – ponieważ nie są to sądy ostatniej instancji – podjęte zostaną inne działania. Nikt nie może czuć się bezpieczny.
Sąd Najwyższy jeszcze normalnie funkcjonuje w sferze orzeczniczej?
Globalnie pracuje normalnie i sprawy są rozpoznawane. Aczkolwiek, tak jak powiedziałam, w ostatnim czasie zostały zintensyfikowane działania, które mają na celu jego unieruchomienie. Będziemy podejmować starania zmierzające do storpedowania z kolei tych rządów bezprawia.
Wysłałam zawiadomienie do prokuratury o podejrzeniu popełnienia przestępstwa zastraszania sędziów przez ministra Żurka, o próbie unieruchomienia postępowań sądowych. Z pewnością wykorzystamy też narzędzia zgodne z prawem, mające na celu wyeliminowanie uchwały Izby Pracy, jak również eliminujemy nielegalne czynności prokuratorów, które się zaczęły w stosunku do Sądu Najwyższego – przystępują oni do spraw przed SN i to jest działanie legalne, następnie składają nieznane w ustawie wnioski o wykluczenie określonych sędziów, tych powołanych po 2018 roku, i przekazanie sprawy do sądu ustanowionego ustawą. Z tym sobie też poradzimy.
Gdybyśmy te wnioski uwzględniali, uznali, że są zgodne z prawem, to obywatele czekaliby na rozpoznanie sprawy w Sądzie Najwyższym dwa razy dłużej, a już teraz, z powodu wakatów sędziowskich, są to lata.
Ale powołanie w Prokuraturze Krajowej zespołu czwórki prokuratorów, którzy mają za zadanie patrzeć sędziom Sądu Najwyższego na ręce, pilnować kto orzeka – musi być szokujące?
Były już takie działania – za głębokiej komuny. Sędziowie, u których szlifowałam warsztat na aplikacji, opowiadali, że są wyczuleni na zamykanie drzwi do pokoju narad, bo zdarzyły się sytuacje, że sąd procedował na sali rozpraw, a ktoś siedział właśnie w pokoju narad i słuchał, co sąd robi. Wracamy do tych czasów. Uważam, że wykorzystywanie polityczne prokuratury przez któregokolwiek ministra sprawiedliwości i jakąkolwiek władzę wykonawczą jest haniebne i nie do przyjęcia w demokratycznym państwie prawa. A tak się teraz dzieje.
Pani również dostała od ministra Żurka pismo z wezwaniem do zaprzestania orzekania?
Dostałam i w związku z tym pismem zawiadomiłam prokuraturę – w imieniu sędziów Sądu Najwyższego jako pierwszy prezes. Wiem, że część sędziów także indywidualnie będzie składać takie doniesienia. Mam tylko jedno przesłanie do sędziów wszystkich sądów administracyjnych, Sądu Najwyższego, sądów powszechnych. Jeżeli raz pozwolimy, żeby władza wykonawcza w postaci ministra sprawiedliwości tak brutalnie wsadzała nos w sprawę wymiaru sprawiedliwości, to już nigdy się nie cofnie.
Wcześniej podobnej treści „wezwania” do sędziów SN wysłało stowarzyszenie „Iustitia”. Dostrzega Pani związek? Bo chyba trudno uwierzyć w przypadek.
Widzę bardzo dziwną koincydencję. Najpierw był wyrok Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej, bardzo szybko właśnie apel Iustitii, a teraz działania ministra sprawiedliwości i prokuratury. Ale co gorsza, jak obserwujemy wyroki TSUE, to doszło do zaprzeczenia poprzednim wyrokom i widać wyraźnie, że stanowisko TSUE eskaluje. Bo jeszcze w 2019 roku Trybunał uważał, że nie jest wystarczające dla oceny, że jakiś sąd nie jest sądem ustanowionym ustawą, sam mechanizm powołania. A w tej chwili – w wypadku Izby Kontroli Nadzwyczajnej i Spraw Publicznych – we wrześniu Trybunał powiedział, że wystarczy właśnie tylko mechanizm powołania. Pomijam już fakt, że TSUE w ogóle nie ma kompetencji do oceny systemu wymiaru sprawiedliwości w państwach członkowskich. Robi to przez aktywizm wykładni prawa, to znaczy taką wykładnię traktatów międzynarodowych, która z określonych przepisów czyni narzędzie do wkraczania w sferę zastrzeżoną dla ustawodawstwa krajowego.
Następnie pismo ministra Żurka i powołanie zespołu prokuratorów. Także czekam, aż minister sprawiedliwości zrealizuje swoje szumne zapowiedzi, że nie mam immunitetu i może przyjść policja, aby mnie zatrzymać. Bardzo proszę, ja się nie ugnę. Nie ma takiej opcji.
Wspomniała Pani o uchwale Izby Pracy i Ubezpieczeń Społecznych SN, która de facto pozwala na kwestionowanie wyroków. Jakie będą jej skutki, gdyby była respektowana?
Na pewno wywoła chaos w sądach powszechnych. Z jednej strony sędziowie sądów powszechnych nie są związani uchwałami Sądu Najwyższego – poza tymi, których wprost ona dotyczy, ale spowoduje to niepewność prawną, bo mówi się, że Sąd Najwyższy działa siłą autorytetu. To ja się pytam: jaki to jest autorytet? Postawię tutaj duży znak zapytania i zapowiem ponownie, że podejmiemy wszelkie środki zgodne z ustawą o Sądzie Najwyższym, żeby wyeliminować z obrotu tę uchwałę Izby Pracy.
Jak Pani skomentuje to, co się niedawno wydarzyło w Trybunale Stanu? Tym bardziej że prokuratura złożyła ponowny wniosek o uchylenie Pani immunitetu.
Wyłączyłam się z rozpoznawania tej sprawy i mocą regulaminu w moje miejsce wszedł najstarszy wiekiem zastępca przewodniczącego, sędzia Piotr Andrzejewski. On podejmował dalsze czynności.
Mogę ocenić jedynie działania członków Trybunału Stanu, którzy zostali wyłączeni z udziału w postępowaniu. Jako ad--ministrator budynku złożę zawiadomienie do prokuratury na osoby, które naruszyły strefę bezpieczeństwa Sądu Najwyższego, bo weszły do pomieszczeń, do których im wejść nie było wolno, wzięły togi bez pozwolenia przewodniczącego składu, moje pracownice były zagrożone. Jeżeli drobną kobietę otacza sześciu czy siedmiu mężczyzn, którzy mają agresywną postawę w tym sensie, że zgłaszają różne żądania, to dla mnie jest to związane z przemocą. I to jest skandaliczne.
Od nominacji Waldemara Żurka na ministra sprawiedliwości minęły dwa miesiące. Była jakaś próba kontaktu, może rozmowa?
Ależ absolutnie nie! Jeżeli ktoś opowiada o mnie, że nie jestem sędzią, to o czym miałabym z nim rozmawiać? O ile minister Adam Bodnar zadzwonił i wydaje mi się, że były szanse na porozumienie, które jednak zostały przez kogoś z opcji rządzącej storpedowane, takie odniosłam wrażenie, o tyle minister Żurek ani się do mnie nie wybiera, ani ze mną nie rozmawia, przez co wcale sobie nie krzywduję.
Mogę ubolewać tylko nad tym, że rządzący, parlament, do których zwróciłam się z pismami, żeby usiąść, porozmawiać i rozwiązać problem w wymiarze sprawiedliwości, bo to się wreszcie źle skończy, po prostu nie odpowiadają.
Już na pierwszej konferencji minister zaczął obrażać Panią, a także sędzię Dagmarę Pawełczyk-Woicką, przewodniczącą KRS. To wyłącznie kwestia kultury osobistej czy forma wywierania presji?
Minister Żurek nie jest w stanie mnie obrazić. Niech Czytelnicy dopowiedzą sobie dlaczego. Czy czuję się zagrożona? Jako osoba zarządzająca Sądem Najwyższym – tak. Natomiast fizycznie – nie. Jeśli przyjdzie taki moment, że minister przyśle policję, trudno. Wszystko jest dla ludzi. Niejeden człowiek niesłusznie siedział w zakładzie karnym.
Hasłem przewodnim ministra Żurka stał się „regres”, czyli roszczenia finansowe wobec sędziów za wydawane orzeczenia. Pani jest cywilistką – taki pomysł w ogóle jest realny?
Jeszcze dwa lata temu powiedziałabym: fantasmagoria i banialuki, ale widzę, co się ostatnio dzieje. Chociażby próby storpedowania podjęcia uchwały przez Izbę Kontroli w sprawie wyborów czy niszczenie zaufania do sądów – i to już nie jest fantasmagoria, ale cena, którą wszyscy płacimy.
Prezydent Karol Nawrocki podczas kampanii wielokrotnie jednoznacznie wypowiadał się w kwestii wymiaru sprawiedliwości. Czy nawiązana została współpraca pierwszej prezes SN z prezydentem?
Może nie jest tak, że jesteśmy w codziennym kontakcie, ale będziemy współpracować. Zręby takiej współpracy już powstały. Nie mogę jednak mówić o szczegółach.
Ale to się sprowadza do diagnozy problemu, szukania przyczyn obecnej sytuacji czy już realnych działań?
Jest konkretny plan, który – mam nadzieję – w miarę szybko zostanie zrealizowany. Ale ponieważ dwie strony rozmawiają na ten temat, to mnie nie wypada upubliczniać ustaleń.
Ostatnie tygodnie to skumulowany atak na prezesa Trybunału Konstytucyjnego, sędziego Bogdana Święczkowskiego, ale od miesięcy rządzący podważają autorytet Trybunału. Jaki jest tego cel?
Moim zdaniem działania kierowane przeciwko TK są akcją mającą na celu wyeliminowanie wyroków Trybunału Konstytucyjnego. Dla mnie, jako prawnika, jako pierwszego prezesa Sądu Najwyższego, najbardziej wyrazistym przykładem jest obcięcie budżetu Trybunału na wynagrodzenia sędziów. To absolutnie bezprawne. Całe szczęście, obecny prezes TK jakoś radzi sobie z tym problemem.
Czy minister Żurek zdecyduje się na rozwiązania siłowe względem Krajowej Rady Sądownictwa?
Obecnie niczego nie można wykluczyć. Nie to, że się ich spodziewam, ale biorę je pod uwagę. Tak w stosunku do Krajowej Rady Sądownictwa, jak i do Sądu Najwyższego.
Jeszcze sędzia Żurek mówił, że przy zmianach w wymiarze sprawiedliwości należy słuchać głosu środowiska sędziowskiego. Gdy jednak został ministrem, odwołał wielu prezesów wbrew opinii kolegium sądów, czyli nie słuchając tego głosu.
Bo środowiskiem sędziowskim są tylko ci sędziowie, których minister Żurek uważa za takie środowisko. I dał temu wyraz niejednokrotnie. Skandalem było powiedzenie w jakimś wywiadzie, że musi mieć zaufanych ludzi w sądach. Miałam szczerą nadzieję, że to już dawno temu się skończyło. Mnie nigdy żaden polityk nawet nie odważył się o nic poprosić, bo wiedzieli, jaka będzie odpowiedź. Obecnie minister Żurek wprowadza rozporządzeniem zasady wyznaczania składów sądu. To już jest wyraźne nawiązanie do mrocznego okresu komunistycznego.
Nie brak kuriozalnych sytuacji. Minister Żurek ogłosił, że sędziowie po ukończeniu 65. roku życia mogą orzekać bez zgody KRS, bo ona rzekomo nie istnieje. Wyroki takich osób, które powinny przejść w stan spoczynku, mogą się ostać?
Wiem o tej sytuacji, podejmujemy działania, żeby ustalić krąg tych sędziów, i będziemy czuwać w Sądzie Najwyższym nad orzeczeniami, które w składzie tych sędziów zostały wydane. My działamy zgodnie z prawem, będziemy podejmować czynności procesowe w takiej sytuacji.
Zwyczajowo mówi się, że w Polsce jest prawie 10 tysięcy sędziów, ale ostatnie dane pokazują, że przez wakaty, brak konkursów to już niespełna 9 tysięcy. To musi mieć wpływ na funkcjonowanie wymiaru sprawiedliwości.
Z całą pewnością to źle wróży dla obywatela. I nie wolno zwalać winy na nowych sędziów. Zostaliśmy powołani na wniosek Krajowej Rady Sądownictwa przez prezydenta Rzeczpospolitej Polskiej, zgodnie z zapisami w konstytucji i ustawie. To, że teraz ktoś inaczej sobie wyłożył konstytucję, czy uznając, że KRS jest dotknięta wadą systemową, nie wpływa na nasze powołania. Niestety, są pewne siły, które ponieważ prezydentem jest pan Karol Nawrocki, próbują metodą faktów dokonanych wyrugować trzy tysiące sędziów z orzekania. Nie wiem, z czym byśmy zostali, gdyby to się udało. Bylibyśmy na spalonej ziemi.
Wywiad red. Grzegorza Brońskiego z I Prezes Sądu Najwyższego prof. Małgorzatą Manowską pochodzi z aktualnego wydania tygodnika "Gazeta Polska"
#GazetaPolska: Z prezydentem powstrzymamy bezprawie Żurka. Jest konkretny plan
— Gazeta Polska - w każdą środę (@GPtygodnik) October 8, 2025
Czytaj więcej » https://t.co/82CVpaddlC
Prenumeruj bezpośrednio przez Paczkomat InPost » https://t.co/EwqoTSGKij pic.twitter.com/fzuJpTiS6P