W razie przeprowadzenia nowych wyborów prezydenckich Białoruś "zginie jako państwo i jako naród" - oświadczył w niedzielę prezydent Alaksandr Łukaszenka na wiecu swych zwolenników w centrum Mińska. Ostrzegł także przed wojskami państw zachodnich u granic kraju.
- Ktoś chce nowych wyborów. Spójrzcie za okno! Czołgi i samoloty gotowe do startu są 15 minut od naszych granicy. I nie na próżno. Natowskie wojska chrzęszczą gąsienicami u naszych bram. Trwa wzmacnianie siły wojskowej na zachodnich granicach naszego kraju. Litwa, Łotwa, Polska i niestety, nasza droga Ukraina i jej władze każą przeprowadzić nowe wybory
- mówił Łukaszenka, występując przed tysiącami swych zwolenników.
- Jeśli posłuchamy, stoczymy się po równi pochyłej i nigdy nie ustabilizujemy naszego statku powietrznego. Zginiemy jako państwo, jako naród, jako nacja
- ostrzegł Łukaszenka. Oświadczył też, że na nowe wybory pójdą "bandyci i złodzieje".
Przekonywał, że to właśnie za jego rządów Białorusini zbudowali suwerenne państwo. Pewne siły proponują Białorusi "nową władzę" i chcą Białorusinów "obuć w łapcie" - oznajmił.
- Proponują nam nowy rząd, już powołali go za granicą. Nie mogą się zdecydować, kto przyjedzie nami rządzić. Ale my pamiętamy historię, tych rządów było już morze, teraz też jeden z tych rządów siedzi w Ameryce
- powiedział prezydent.
- Nie potrzebujemy zamorskich rządów. Potrzebujemy własnego rządu, własnych władz i będziemy je wybierać
- dodał.
Łukaszenka ostrzegł, że nigdy nie pozwoli na "zniszczenie państwa" i że "jeśli ktoś chce oddać kraj", to on "nie pozwoli na to, nawet jeśli będzie martwy".
Zapewnił, że kraje zachodnie wzmacniają siłę wojskową na zachodnich granicach Białorusi i "czołgi i samoloty znajdują się 15 minut lotu" od granic kraju.