Nielegalna sejmowa komisja śledcza ds. Pegasusa na czwartkowym posiedzeniu zamierzała przesłuchać byłego ministra sprawiedliwości Zbigniewa Ziobro. Była to szósta próba przesłuchania go, poprzednia zakończyła się... ucieczką komisji przed doprowadzonym przez policję posłem, a następnie sądową kompromitacją, gdy odrzucony został wniosek o 30-dniowy areszt.
Poseł znów nie stawił się na przesłuchaniu. W związku z tym komisja ponownie wystąpiła z wnioskiem o ukaranie go. Jeszcze tego samego dnia Ziobro skomentował sposób pracy komisji, którą nazwał "cyrkiem". Dzień później poinformował, że zamierza wyciągnąć konsekwencje prawne wobec gremium kierowanego przez Magdalenę Srokęx.
"Kieruję zawiadomienie o podejrzeniu popełnienia przestępstwa do Prokuratury w związku z potwierdzoną przez sąd nielegalną próbą aresztowania mnie na miesiąc"
– poinformował Ziobro.
Podkreślił, że "decyzją niezawisłego sądu, wniosek komisji, która uważa się za legalną, został uznany przez ten sąd za bezpodstawny". - Uznał, że nie widzi potrzeby przeprowadzania dowodów, o które wnioskowałem, gdyż przedstawione przez pseudokomisję fakty są nieprawdziwe i zmanipulowane - dodał.
"To pierwszy przypadek od ’89, kiedy oficjalnie na forum sądu można było zobaczyć, że władza podjęła próbę zmanipulowanego pozbawienia wolności posła, w oparciu o fałszywe dokumenty. To pokazuje zaciętość D. Tuska i jego środowiska"
– zaznaczył b. minister sprawiedliwości.
Odniósł się też do wydarzeń z wczoraj. - Ta komisja nie potrafiła skutecznie wysłać w terminie wezwania mnie w charakterze świadka na swoje nielegalne posiedzenie. W rezultacie moja asystentka odebrała zawiadomienie o wezwaniu mnie na komisję, która już się odbyła i wystąpiła z wnioskiem o ukaranie mnie - oznajmił.
"Oni są miarą nieudolności tego rządu. Ubolewam nad kolejnymi milionami, które są wydawane na tego rodzaju żenujący spektakl jak ta pseudokobmisja"
– ocenił.