- Były te prowokacje przed Sejmem. Już zaczęto nazywać rolników chuliganami. Zbliża się wiosna, rolnicy będą musieli wyjść w pole. Zakłada się, że te protesty na początku kwietnia zelżeją. Skala determinacji i skala problemów rolniczych jest tak głęboka, że moim zdaniem tego typu sposobami rolników się nie zniechęci do protestów - powiedział w programie "#Michał Rachoń. Jedziemy" Zbigniew Kuźmiuk, poseł PiS.
Na środę 20 marca rolnicy zapowiedzieli kolejny ogólnopolski protest. Odbędzie się zarówno w dużych miastach, jak i małych miejscowościach. Główny postulat - odejście od Zielonego Ładu, przeciwko któremu protesty odbywają się od wielu tygodni w całej Europie.
Do zapowiedzianych protestów rolniczych odniósł się w programie "#Michał Rachoń. Jedziemy" Zbigniew Kuźmiuk, polityk PiS.
"Frustracja rolników narasta. Ja przypominam, że rolnicy zeszli z tych protestów w grudniu, kiedy nowa władza już rozpoczęła rządzenie i zadeklarowała rozwiązanie sprawy transportowców, rolników a także zmiany w tym Zielonym Ładzie. W żadnej z tych spraw nie ma jakiegoś znaczącego postępu. Jakieś głębokie negocjacje nie toczą się – ani z Ukrainą, ani UE. To, co można było zrobić o własnych siłach, robi komisarz Wojciechowski. Nie widzę zaangażowania rządu. Rzeczywistość bardzo skrzeczy"
Kuźmiuk przypomniał, że także za rządów PiS "były protesty rolników – wtedy pszenica była po 1100 zł za tonę i uruchomiliśmy system dopłat po 300 zł, by rolnicy nie stracili - staraliśmy się, żeby tych strat nie było".
"W tej chwili, od wielu tygodni ceny pszenicy kształtują się na poziomie 700 zł za tonę i nikt nie wspomniał o tym, że będzie się rolnikom wyrównywało straty. Żeby nawet wypłacić z polskiego budżetu, potrzebna jest zgoda KE. System pomocy publicznej dla rolników kończy się w połowie tego roku. Jeśli polska nie będzie forsowała na poziomie UE przedłużenia tego systemu, to oznacza, że nawet gdybyśmy chcieli w lipcu rolnikom coś wypłacić, to nie będziemy mieli możliwości, bo rolnictwo nie będzie objęte pomocą publiczną"
Przypomniał też, że rząd Zjednoczonej Prawicy "wprowadził embargo na zboża, ono obowiązuje". Dodał, że w tym momencie "mamy już głęboką nierównowagę na rynku cukru, kurczaków i to się rozszerza na kolejne produkty rolne - nowa koalicja obiecała blokadę ukraińskiego wwozu do Polski, nic takiego się nie dzieje, umowa o wolnym handlu jest przedłużana na kolejny rok".
"Są maleńkie modyfikacje, ale one nic nie zmienią. One będą powodowały, że ten napływ ukraińskich towarów na polski rynek będzie trwał, dopóki nie zostanie odblokowane Morze Czarne. Trzeba dodać, że w tzw. międzyczasie przez te 2 lata, skoro Ukrainy nie ma w Afryce, to weszła tam Rosja. Żeby Ukraina tam trafiła, trzeba sporego zachodu. Sprawa jest naprawdę skomplikowana"
Ocenił także, że "Donald Tusk chyba ma taki plan, żeby zmęczyć rolników".
"Były te prowokacje przed Sejmem. Już zaczęto nazywać rolników chuliganami. Zbliża się wiosna, rolnicy będą musieli wyjść w pole. Zakłada się, że te protesty na początku kwietnia zelżeją. Skala determinacji i skala problemów rolniczych jest tak głęboka, że moim zdaniem tego typu sposobami rolników się nie zniechęci do protestów"