Maciej Berek, przewodniczący Stałego Komitetu Rady Ministrów, ogłosił, że projekt ustawy „praworządnościowej” został przyjęty i idzie dalej.
Projekt nosi oficjalny tytuł, który przeciętnemu obywatelowi trudno nawet powtórzyć: „Ustawa o przywróceniu prawa do niezależnego i bezstronnego sądu (…) przez uregulowanie skutków uchwał KRS podjętych w latach 2018–2025”. W tłumaczeniu na język praktyki: cofnięcie procesów awansowych KRS, powtórzenie konkursów, weryfikacja statusu sędziów i otwarcie furtki do kwestionowania wyroków.
Berek pisze na platformie X o „przywracaniu praworządności”, o „uregulowaniu statusu sędziów” i „zapewnieniu pewności orzeczeń”. W rzeczywistości projekt precyzyjnie segreguje sędziów na trzy kategorie:
- „Zieloni” – około 1200 osób, głównie absolwenci KSSiP, asystenci, referendarze. Według Bereka „nie mieli wyboru”, więc ich powołania zostają uznane.
- „Żółci” – około 1100 sędziów awansowanych z udziałem obecnej KRS. Mają wrócić na wcześniejsze stanowiska i czekać na nowe konkursy.
- „Czerwoni” – około 430 osób, które zostały sędziami po przejściu z innych zawodów prawniczych. Ci mają przestać być sędziami w ogóle. O ich przyszłości zdecydują samorządy zawodowe.
Projekt przewiduje też możliwość automatycznego uchylenia wyroku na wniosek strony, jeśli w składzie orzekającym był sędzia powołany od 2018 r. Rząd zastrzega tylko, że nie dotyczy to „nieodwracalnych skutków”, takich jak rozwody. Uspokajająco, choć niezbyt konsekwentnie.
Stały Komitet Rady Ministrów przyjął pierwszą z ustaw praworządnościowych przygotowanych przez @w_zurek, @MS_GOV_PL. Projekt ustawy odpowiada na wyzwania związane z przywracaniem praworządności. Kluczowym wyzwaniem jest uregulowanie statusu sędziów i zapewnienie pewności… pic.twitter.com/WgGXrsmAE0
— Maciej Berek (@MaciejBerek) December 11, 2025
Wiceminister Arkadiusz Myrcha zapowiada, że prace w rządzie mają zakończyć się jeszcze w grudniu, a pierwsze czytanie w Sejmie odbędzie się na początku 2026 r. Rząd zatem nie czeka – parcie na „naprawianie” sądownictwa trwa w najlepsze.
Ton komunikatów urzędników jest pełen patosu: „przywracanie praworządności”, „pewność orzeczeń”, „konstytucyjny porządek”. Tymczasem realny efekt może oznaczać coś zupełnie innego: zamieszanie proceduralne na lata, wojnę w sądach i lawinę wniosków o podważanie wyroków.