- Pan nie może mnie zachęcać do tego, żebym łamał prawo. Proszę mnie zwolnić z tajemnicy i umożliwić przekazywanie informacji, wówczas ja z państwem bardzo chętnie będę rozmawiał - tłumaczył przed komisją śledczą ds. legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP były prezes Grupy Azoty Tomasz Hinc. Przewodniczący Michał Szczerba - nawet po usłyszeniu o konkretnych przepisach od pełnomocnika wezwanego - nalegał na udzielanie pytań.
Po fiasku przesłuchania Daniela Obajtka, na wtorkowym posiedzeniu komisji śledczej ds. legalizacji pobytu cudzoziemców na terytorium RP zeznawać miał były prezes Grupy Azoty Tomasz Hinc. Odmówił on jednak składania zeznań powołując się na tajemnicę prawnie chronioną.
Z tą decyzją problem miał przewodniczący Michał Szczerba. Pominął oświadczenie Hinca i dopytywał wezwanego. Próbował także wymusić na nim złożenie przysięgi zeznawania zgodnie z prawdą. Do złożenia przyrzeczenia wstali posłowie Koalicji Obywatelskiej i przewodniczący. Po ponownym wytłumaczeniu sytuacji przez pełnomocnika Hinca, mecenasa Konrada Brudziaka, politycy ponownie usiedli.
Szczerba poprosił o opinię doradcę komisji mec. Beatę Czechowicz. Między nią Burdziakiem a wywołała się długa dyskusja, w której pełnomocnik Hinca konkretnie wskazywał przepisy, na mocy których były prezes Grupy Azoty nie może zeznawać bez zwolnieniem z tajemnicy.
Hinc podkreślił, że Szczerba prawdopodobnie bez problemu uzyska zwolnienie go z tajemnicy, w ten sposób nie narazi go na karę dwóch lat więzienia.
Polityk KO nie ustępował. W pewnym momencie usłyszał do pełnomocnika Hinca, że to naruszanie dóbr osobistych świadka i może spotkać się z odpowiedzią prawną. W trakcie nieustającej serii pytań okazało się, że Szczerbie chodziło o inną spółkę, niż ta, której prezesem był Hinc. Kompromitacji ciąg dalszy.
Po długim wystąpieniu polityk KO ogłosił, że Hinc były prezes Grupy Azoty zostanie wezwany na kolejne posiedzenie, które ma się odbyć 4 czerwca. Ogłosił również, że... w międzyczasie poprosi o zwolnienie go z tajemnicy.