- Otóż jest różnica pomiędzy spotkaniem partnerów politycznych, czy przywódców, a spotkaniem pracownika z pracodawcą. Jak ktoś bierze pieniądze i jeszcze realizuje cele wyznaczone w umowie, czy fakturze, to znaczy, że jest po prostu pracownikiem, a pracodawcą są Niemcy, czy niemieccy politycy. I dokładnie taka jest ta relacja między Trzaskowskim, a tymi ludźmi z którymi się spotyka - uważa Tomasz Sakiewicz, który odniósł się dziś na antenie Polskiego Radia 24 do wyjaśnień Rafała Trzaskowskiego dot. finansowania tzw. "Campusu Przyszłości".
W najnowszym numerze tygodnika „Gazeta Polska” redaktor naczelny portalu Niezalezna.pl Grzegorz Wierzchołowski ujawnił (w artykule zatytułowanym „Dziedzic Pruski. Kariera Trzaskowskiego za niemieckie pieniądze”) kulisy finansowania nowego para-politycznego projektu Rafała Trzaskowskiego skierowanego do młodzieży pod nazwą „Campus Polska”. Według ustaleń dziennikarza, za ostatnimi działaniami prezydenta stolicy i jednocześnie wiceprzewodniczącego Platformy Obywatelskiej stoją niemieccy donatorzy i ich pieniądze.
„Wśród partnerów nowej inicjatywy Trzaskowskiego jest niemiecka Fundacja Konrada Adenauera, w 99 proc. finansowana ze środków niemieckiego rządu. Szefem Fundacji Adenauera jest Norbert Lammel, w latach 2005–2017 przewodniczący Bundestagu. Z kolei na czele Rady Powierniczej Fundacji stoi były chadecki kanclerz Austrii Wolfgang Schüssel, który – co warto podkreślić – od 2019 roku zasiada w Radzie Dyrektorów rosyjskiego Łukoila” – czytamy w tekście Wierzchołowskiego.
Rafał Trzaskowski w mediach społecznościowych odniósł się do tez zawartych w publikacji. Trzaskowski starał się bagatelizować problem starając się sprowadzić informacje ujawnione przez gazetę do absurdu. W swoim wisie na Facebooku stwierdził, że „nie będzie rekrutował pracowników do pracy przy projekcie Nord Stream 2”, a także „nie będzie germanizował dzieci”. Próbując się usprawiedliwić, wskazywał, że wielu polskich polityków współpracuje z Fundacją Adenauera. Przypomniał, że w Szkołach Liderów wspieranych przez tę fundację wykładał m.in. śp. Prezydent Lech Kaczyński.
- Idąc tym tropem, musieliby nimi być np. absolwenci czy wykładowcy Szkoły Liderów Politycznych, której Fundacja również jest partnerem. Czy „dziedzicem pruskim” jest wicepremier Piotr Gliński? Czy był nim wykładowca Szkoły Liderów Lech Kaczyński? A może absolwent Szkoły, a obecnie rzecznik Ministerstwa Infrastruktury Szymon Huptyś? (…) – czytamy we wpisie Trzaskowskiego.
Sprawę finansowania projektu „Campus Polska” oraz faacebookowego wpisu Rafała Trzaskowskiego komentował dziś w Polskim Radiu 24 redaktor naczelny „Gazety Polskiej” i „Gazety Polskiej Codziennie” Tomasz Sakiewicz.
Dziennikarz podkreślił, że nie chodzi o to, żeby ktokolwiek nie mógł współpracować, ale o „bardzo wąski zakres działań dotyczący działalności politycznej”. – To jest zakazane w polskim prawie, a tutaj, pod pozorem zakładania niemieckich obozów, czy może polskich obozów za niemieckie pieniądze tworzy się partię polityczną. To jest ominięcie polskiego prawa – zauważył.
- I rzecz w gruncie rzeczy ohydna, szczególnie, że ten sam polityk, który bierze za to w Niemczech pieniądze, realizuje tu podstawowe cele niemieckiej polityki, jak np. sprzeciw wobec budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego, zamknięcia Turowa (czego się sam domagał, żeby wykonać zupełnie niesłychane postanowienie jednej pani z Hiszpanii), czy zatrzymanie wykopu przez Cieśninę Pilawską, co zarówno Niemcom, jak i Rosjanom przeszkadza. (…) Takich rzeczy można wskazać dużo więcej
- przekonywał Sakiewicz. – Jeżeli ktoś bierze pieniądze, to musi potem spełniać życzenia - dodał.
Zauważył, że w zapewnienia Trzaskowskiego, jakoby „Campus Przyszłości” nie był projektem politycznym, nie wierzą nawet jego „koledzy z Platformy”, którzy „poprosili go o wyjaśnienia” w tej sprawie, w obawie o tworzenie przez niego „konkurencji politycznej”. – To nie jest tylko kwestia naszych domysłów, ale po prostu tego, co zostało zidentyfikowane przez całe jego środowisko – zaznaczył.
- On w zasadzie tego nie ukrywa i od początku nie ukrywał, że chce stworzyć coś obok Platformy, pytanie tylko, czy będą pod taką nazwą startować w wyborach? Pewnie nie. Będzie to tylko trzon nowej partii politycznej, a ostateczne "Platforma", która się z tego wyłoni, będzie pewnie kwestią ustalaną gdzieś wyżej. Trzaskowski pewnie nie został o tym poinformowany
- tłumaczył Tomasz Sakiewicz.
Odnosząc się do opisanego w „GP” spotkania Trzaskowskiego z niemieckimi politykami i przedstawicielami Fundacji Adenauera oraz jego odpowiedzi na ten zarzut zaprezentowanej we wpisie w mediach społecznościowych, Sakiewicz wyraził opinie, że wiceszef PO „branie pieniędzy od Niemców porównuje do negocjacji politycznych”. - Otóż jest różnica pomiędzy spotkaniem partnerów politycznych, czy przywódców, a spotkaniem pracownika z pracodawcą. Jak ktoś bierze pieniądze i jeszcze realizuje cele wyznaczone w umowie, czy fakturze, to znaczy, że jest po prostu pracownikiem, a pracodawcą są Niemcy, czy niemieccy politycy. I dokładnie taka jest ta relacja między Trzaskowskim, a tymi ludźmi z którymi się spotyka, choć może oczywiście jest to opisane inaczej - podsumował publicysta.