Zielony Ład to ambitny zestaw rozwiązań dla Unii Europejskiej, mających na celu konsekwentną redukcję emisji dwutlenku węgla do atmosfery. W obliczu masowych protestów rolników, części politykom przypada niewdzięczna rola obrony zielonej legislacji. Obrona Zielonego Ładu to jeden z fundamentów, na którym wyrosła Polska 2050. Stąd Sławomirowi Ćwikowi, posłowi tego ugrupowania, jest trudno do potęgi. Niełatwą przeprawę odbył w wieczornej rozmowie Telewizji Republika.
Dopytywany przez red. Piotra Nisztora jak to jest, że rządząca koalicja jest za zieloną polityką, a jednocześnie zamawia dla siebie pokaźną flotę spalinowych limuzyn, Ćwik odparł:
„panie redaktorze, limuzyna o mocy 230 koni; umówmy się, to nie wcale nie jest duża moc. Skoda Superb, którą jeździ Jarosław Kaczyński, ma pewnie z 270 koni. Przez wiele lat słyszeliśmy, że rząd powinien godnie reprezentować Rzeczpospolitą”.
Ćwik przyznał, że ma „kilkuletni samochód z dwulitrowym silnikiem o mocy 245 koni”. - Wiele osób używa podobne samochody - przekonywał. Polityk nad wyraz skromnie poinformował o swoich motoryzacyjnych zasobach. Jak wynika z jego oświadczenia majątkowego, posiada pięć pojazdów. I to nie byle jakich, bo to:
- Mercedes W212 z 2009 roku,
- BMW F10 z 2012 roku,
- Mercedes W222 z 2014 roku,
- MAN TGE z 2020 roku,
- Fiat Ducato z 2020 roku.
Marcin Porzucek z Prawa i Sprawiedliwosci zakpił, że „politycy koalicji rządzącej są za, a nawet przeciw”. - Przekonują, jak świetny i potrzebny jest Zielony Ład, a jednocześnie kupują sobie spalinowe limuzyny. Mam także kilkuletnie auto, które generuje 120 koni i tyle mi wystarcza. Skoro jesteście pewni co do wprowadzania Zielonego Ładu, co do eliminowania samochodów spalinowych, to zacznijcie od siebie - apelował.
Zauważył, że „za te same pieniądze można kupić albo wygodną spalinową limuzynę albo mniejsze auto elektryczne”. - Chcecie zmusić Polaków do małych autek elektrycznych, a sami jeździć limuzynami - zarzucił politykowi Polski 2050.