Wojenki po stronie opozycji końca nie widać. Nowa partia Roberta Biedronia od momentu powstania budzi popłoch po stronie "totalnych". Gorzkich słów pod adresem lidera Platformy Obywatelskiej nie szczędzi tez przewodniczący Wiosny. Jego zdaniem premierem powinna być osoba, która budzi zaufanie Polek i Polaków, a Schetyna jest pod tym względem na szarym końcu. A do wyborów jeszcze daleko...
W niedzielę w Warszawie Biedroń zainaugurował działalność swej partii o nazwie "Wiosna". Zapowiedział m.in. powołanie komisji sprawiedliwości i pojednania do rozliczenia tych, którzy łamali konstytucję, odpartyjnienie spółek skarbu państwa, likwidację Rady Mediów Narodowych, przygotowanie ustawy o jawności i zasadach wynagrodzeń w sektorze publicznych oraz wprowadzenie prawa do aborcji na żądanie do 12. tygodnia, likwidację Funduszu Kościelnego, wycofanie religii ze szkół, renegocjację konkordatu, a także zamknięcie kopalni węgla do 2035 roku.
Po stronie opozycji widać od niedzieli wyraźny popłoch, bo Biedroń na razie wyklucza koalicję z PO.
Muszą poprzeć nasz program, m.in. odpartyjnienie państwa, strategię odchodzenia od węgla, świeckie państwo i pełen pakiet praw kobiet łącznie z prawem do bezpiecznego przerywania ciąży na żądanie do 12 tygodnia
- ocenił w rozmowie z "Super Expressem" pytany o ewentualną późniejszą koalicję z PO.
Lider Wiosny stwierdził ponadto, że "w takim rozdaniu widziałby Schetynę w roli wicepremiera i szefa MSWiA, a siebie w roli premiera".
Schetyna czuje się chyba najlepiej w kontrolowaniu, w administrowaniu państwem, policją, więc doskonale sprawdziłby się w MSWiA. Kiedyś już odegrał tu rolę. Po czasach PiS potrzebny jest premier, który nie był zaangażowany w poprzednie rządy
- dodał.